
Walerij Sołowiej, rosyjski politolog, twierdzi, iż Jewgienij Prigożyn żyje i w rzeczywistości ukrywa się na jednej z karaibskich wysp.
W katastrofie prywatnego odrzutowca Prigożyna Embraer Legacy zginęło 10 osób, w tym Jewgienij Prigożyn, a także jego „prawa ręka” Dmitrij Utkin, uważany za dowódcę tej teoretycznie nielegalnej formacji zbrojnej.
Przyczyny katastrofy nie są znane. Pojawiły się hipotezy o zestrzeleniu maszyny przez rosyjską obronę przeciwlotniczą lub wybuchu na pokładzie.
Są jednak tacy, którzy twierdzą, że Prigożyn wcale nie umarł, tylko żyje i ukrywa się na Karaibach.
Prigożyn żyje?
Były profesor Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych Walerij Sołowiej twierdzi, że Prigożyn nie zginął w katastrofie lotniczej.
Serwis informuje serwis dailymail.co.uk podaje, iż według politologa zginął sobowtór szef najemniczej armii, a nie on sam.
– Po pierwsze, samolot, którym miał lecieć Jewgienij Prigożyn, został zestrzelony przez rosyjski system obrony powietrznej – mówi profesor.
Sołowiej uważa, że był to zamach i twierdzi także, że rosyjski władze kłamią na temat badań DNA, bo na pokładzie maszyny wcale nie było Prigożyna.
– Na pokładzie nie doszło do eksplozji. Został zestrzelony z zewnątrz. Samego Prigożyna nie było na pokładzie. Zamiast niego leciał jego sobowtór. Swoją drogą, Władimir Putin doskonale o tym wie – stwierdził Rosjanin.
Sołowiej uważa, że Prigożyn, Putin i Nikołaj Patruszew, czyli prezydencki zwierzchnik ds. bezpieczeństwa Nikołaja Patruszewa.
– Opracowali „sztuczkę”, którą obserwowaliśmy – powiedział serwisowi dailymail.co.uk Sołowiej. – Kluczowi dowódcy Wagnera zginęli, a Jewgienij Prigożyn pozostał żywy i ma się dobrze – dodał.
Profesor twierdzi, że szef Grupy Wagnera ukrywa się na wenezuelskiej wyspie Margaricie i powróci do Rosji po śmierci Władimira Putina.
Rosyjski prezydent ma być tak chory, że najpewniej nie przeżyje jesieni, a Prigożyn ma być jego następcą na Kremlu.