Przychodzi facet do ginekologa i… nie jest to dowcip, ale „znak czasów”

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Przychodzi facet do ginekologa i mówi, że jest babą – tak mógłby się zaczynać kolejny dowcip, ale okazuje się, że współcześnie to rzeczywistość. We francuskich Pierenejach Atlantyckich doszło do podobnego wydarzenia i wzbudziło to cała masę dyskusji w mediach społecznościowych i nie tylko.

Ginekolog pracujący w poliklinice w mieście Pau odmówił zbadania „kobiety transpłciowej” i stwierdził, że dla niego jest ona dalej mężczyzną, a na tym rodzaju to on się nie zna. Wytłumaczył, że leczy tylko „prawdziwe kobiety” i wywołał burzę.

REKLAMA

Sprawa trafiła do mediów, a „osoba transpciowa” o imieniu „Sandrine” poskarżyła się w dzienniku „Le Parisien”, że ​​była „zszokowana odmową” i nazwała lekarza „transfobem!”. Poskarżył się również „partner” Sandrine, który opowidał, że „sekretarka lekarza była chłodna i nas wyrzuciła”.

Sam lekarz tłumaczył się dziennikowi, że „nie jest w stanie zbadać osoby trans, aby jej coś doradzić, bo nie ma takich umiejętności”, a „z naukowego punktu widzenia mężczyzna to mężczyzna, a kobieta to kobieta i nawet jeśli uważa się za kobietę, to pozostaje mężczyzną”.

W sprawę wdał się dalej „kolektyw SOS Homofobia”, potępiając „transfobię, która uniemożliwia wielu osobom transpłciowym dostęp do opieki medycznej”. Obrońcy lekarza tłumaczą go, że rzeczywiście „ginekolodzy nie są uczeni opieki nad transpłciowymi kobietami”. Aby uniknąć takich „incydentów” w przyszłości, SOS Homofobia zaproponowała wprowadzenie osobnych „oznaczeń” dla ginekologów przyjmujących „kobiety transpłciowe”.

W końcu na odsiecz lekarzowi przyszły… feministki. Marguerite Stern i Dora Moutot ze stowarzyszenia „Femelliste” udzieliły wsparcia ginekologowi z Pau. To efekt zaniepokojenia feministek, „transpłciowcami”, którzy coraz brutalniej wkraczają w świat zarezerwowany dotąd tylko dla kobiet, od sportu, po szatnie i toalety.

„Mężczyzna, nawet jeśli deklaruje się jako kobieta, nie powinien chodzić do ginekologa, bo to nie ma sensu” – stwierdziły jasno panie Marguerite Stern i Dora Moutot. Dodały, że takie osoby i tak nigdy nie będą miały np. „okresu” ,”menopauzy”, czy problemów z antykoncepcją lub ciążą; nie przeprowadzają aborcji, ani „badań szyjki macicy”. Ich zdaniem wizyty u ginekologa to czysta hucpa.

Swoje tezy opublikowały na łamach dziennika „Le Figaro” w środę 13 września i skrytykowały mocno działania „aktywistek transpłciowych”, które planują zaatakować „wszystkie przestrzenie zarezerwowane dla kobiet”. Wymieniły tu właśnie ginekologię, sport kobiecy, a nawet więzienia dla kobiet. Ich zdaniem oskarżenia o „transfobię” to rodzaj „terroru transpłciowego”.

Źródło: Le Parisien/ Le Figaro/ Valeurs

REKLAMA