
Powraca sprawa 8-letniego Kamila z Częstochowy, który był katowany przez swojego ojczyma. Dzięki staraniom biologicznego ojca udało się przewieźć chłopca do szpitala, jednak wówczas było już za późno. Kamilek zmarł, bo obrażenia, które zadawał mu nowy partner jego matki były zbyt poważne. Mimo wszystko urzędnicy, którzy umieścili chłopca pod opieką matki, a później sprawdzali, jak ta opieka jest sprawowana, nie mają sobie nic do zarzucenia.
Nauczycielka, która nie zwróciła uwagi na to, że chłopiec przychodzi do szkoły z licznymi poparzeniami i złamaniami, wróciła do pracy. W placówkach, w których przebywał 8-latek, kontrola Śląskiego Kuratorium Oświata, także nie wykryła żadnych nieprawidłowości. Nikt nie jest winny i nie ma sobie nic do zarzucenia, tylko chłopiec nie żyje, a a mieszkańcy Częstochowy są wściekli i organizują protesty.
Skatowany przez zwyrodnialca
Katowany przez ojczyma ośmiolatek był przez ponad miesiąc leczony w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Zmarł w poniedziałek rano. Przez cały kilkutygodniowy pobyt chłopca w szpitalu wiele osób wysyłało do tej placówki pocztówki, maskotki i zabawki, a także osobiste pamiątki, medaliki i różańce. Przedstawiciele placówki uznali, że przedmioty te należą do Kamila, dlatego zostaną złożone przy grobie chłopczyka po uroczystości pogrzebowej, natomiast przekazany przez jedną z kobiet różaniec z Medjugorie zostanie umieszczony w Kaplicy Aniołów Stróżów w GCZD.
Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Interweniowała policja. Dziecko z ciężkimi obrażeniami – rozległymi oparzeniami i złamaniami – przetransportowano do katowickiego szpitala śmigłowcem.
Ojczym Kamila, który na początku kwietnia został aresztowany pod zarzutem usiłowania zabójstwa i znęcania się nad Kamilem ze szczególnym okrucieństwem, po śmierci chłopczyka ma zmieniony zarzut na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, zaś matka, podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa w znęcaniu się nad chłopcem, odpowie za pomoc w zabójstwie.
Państwo – jak zwykle – zawiodło
Drugi wątek śledztwa dotyczy niedopełnienia obowiązków przez pracowników ośrodków pomocy społecznej w Częstochowie, a także w Olkuszu, gdzie przez pewien czas mieszkała rodzina Kamila oraz działających przy gminach zespołów ds. przeciwdziałania przemocy w rodzinie, a także przez kuratorów i placówki oświatowe.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro informował wówczas, że niezależnie od śledztwa prokuratury w sprawie śmierci Kamila, zdecydował się wystąpić do rzecznika dyscyplinarnego sędziów celem wszczęcia postępowania wyjaśniającego wobec sędziów, w związku z podejmowanymi przez nich decyzjami w sprawie opieki nad chłopcem.
Ludzie są wściekli. „Kontrola” kuratorium: Żadnych uchybień nie stwierdzono
Po kontroli Śląskiego Kuratorium Oświaty w placówkach, do których uczęszczał Kamil, okazuje się, że nie wykryto żadnych nieprawidłowości. Nauczycielka chłopca wróciła do pracy, nie poleciały żadne urzędnicze głowy. Ludzie, których zadaniem było zadbać o to, by Kamil był bezpieczny (płacimy im za to z naszych podatków) i którzy nie zauważyli, że chłopiec był torturowany w domu przez zwyrodnialca, nie mają sobie nic do zarzucenia.
Mieszkańcom Częstochowy nie mieści się to w głowie, dlatego m.in. organizowali pochody, na trasie których znalazły się m.in. szkoła specjalna, do której uczęszczał chłopiec, czy budynek MOPS-u, a teraz zrzeszają się w mediach społecznościowych.
Założyciel grupy społecznościowej Pamięci Kamilka z Częstochowy, cytowany przez „Fakt” ubolewa, że „życie toczy się dalej, tak jakby nic się nie wydarzyło”. – Nauczycielka Kamilka wróciła do szkoły, nikt nie poniósł żadnych konsekwencji za niedopełnienie obowiązków – dodał Piotr Kucharczyk.