Policjanci ze znacznym upośledzeniem słuchu pilnują Morawieckiego? Posłanka KO zabrana do radiowozu, bo mówiła o aferze wizowej [VIDEO]

Kinga Gajewska i policja.
Kinga Gajewska Źródło: Twitter
REKLAMA

Otwock na Mazowszu. Posłanka KO, Kinga Gajewska, mówiła przez megafon podczas spotkania z Mateuszem Morawieckim o aferze wizowej. Policja wciągnęła ją do radiowozu.

„W normalnym kraju to byłby najważniejszy obrazek trwającej kampanii po którym PiS nie tylko wybory powinien przegrać ale wręcz całkowicie wylecieć z parlamentu. Niestety żyjemy w kraju nienormalnym więc pewnie jeszcze będzie premia i czek na nowe pałki dla asów z policji…” – pisze o tym zdarzeniu w swoich mediach społecznościowych Mikołaj Pisarski z Instytutu Misesa.

REKLAMA

Całe zajście miało miejsce podczas spotkania premiera Mateusza Morawieckiego z wyborcami w Otwocku na Mazowszu. Posłanka KO zjawiła się na miejscu i zaczęła mówić przez megafon o aferze wizowej. Przypomnijmy, że TVP temat wycisza, a PiS udaje, że afery nie ma (minister Rau dosłownie stwierdził, że taka afera nie istnieje).

Polityk przeszkodzili jednak policjanci, którzy nie dali jej uświadamiać wyborców PiSu i wciągnęli ją do radiowozu.

— Przez megafon powiedziałam, że polski rząd wpuścił do Polski 250 tys. imigrantów i nasze wizy były sprzedawane na straganach w Afryce. Chciałam, żeby Polacy wiedzieli co się wydarzyło. Zostałam zatrzymana. Cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. Panowie nie dali mi sięgnąć po legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili do radiowozu — relacjonuje Kinga Gajewska.

– Zostałam zatrzymana. Wszyscy, cały tłum krzyczał, że jestem posłanką. (…) Panowie nie dali mi sięgnąć po moją legitymację, bo trzymali mnie za ręce i szarpali mnie, po czym na siłę wsadzili mnie do radiowozu – mówiła dalej.

Zostałam tylko pouczona przez pana – nie wiem, czy to komendant, czy pana policjant – że nie podoba mu się moje zachowanie. Na szczęście całe zdarzenie jest też nagrywane przez kamery policyjne, wielokrotnie informowałam o tym i tłum, że jestem posłanką. Niestety, jak znam te państwo, którym rządzi PiS, po prostu nagranie skasuje się – stwierdziła.

Warzecha: Policja nie miała prawa

Sprawę skomentował w swoich mediach społecznościowych znany prawicowy publicysta – Łukasz Warzecha. Dziennikarz przyznaje, że Gajewska nie jest „z jego bajki”, ale mimo to uważa, że policja nie miała prawa jej tknąć.

„Powiedzą Państwo, że marzą mi się rzeczy niemożliwe. Zapewne. Pani poseł Gajewska zdecydowanie nie jest z mojej bajki, a to, co wykrzykiwała na wiecu, uważam, najdelikatniej mówiąc, za bezpodstawne (więcej w moim nowym wideoblogu, który za moment na kanale). Faktem jest jednak, że jest posłem i policja nie miała prawa jej tknąć, póki działa w Polsce immunitet w obecnej postaci” – pisze Warzecha na platformie X.

„Ujął się za nią w czasie tego zdarzenia pan poseł Paweł Zalewski – też z opozycji. Mnie się natomiast marzy, żeby kiedyś było tak, że w tego typu sytuacji kolegi posła będzie bronić inny poseł – obojętnie czy z opozycji, czy z koalicji. Dla samej zasady i z uczciwości” – pisze dalej publicysta.

„Doczekam się? Może. Choć jak sobie przypomnę II RP, to nadzieja znika. Może tak to już u nas po prostu musi być” – stwierdza na koniec dziennikarz.

Wipler: Standardy białoruskie

Głos w sprawie zabrał polityk Konfederacji i Nowej Nadziei Sławomira Mentzena – Przemysław Wipler. Polityk w przeszłości, gdy samym był posłem, również miał nieprzyjemne doświadczenia ze stołeczną policją.

„Zachowanie policji wobec poseł na sejm RP totalnie skandaliczne. Niestety w Polsce w tym zakresie wciąż panują białoruskie standardy”. Nic dziwnego, gdy kieruje ją nią facet który odpalił w Komendzie Głównej granatnik i nadal siedzi w swoim fotelu. Ale dzień rozliczenia za to wszystko nadchodzi” – napisał Przemysław Wipler w mediach społecznościowych.

Policja się tłumaczy

Policja zdążyła już skomentować to, co się stało. Funkcjonariusze twierdzą, że nie wiedzieli, że mieli do czynienia z posłanką. Musieli mieć poważne problemy ze słuchem, bo informowali ich o tym ludzie wokół i sama parlamentarzystka.

„Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano” – czytamy na profilu w X warszawskiej policji.

Afera wizowa PiS

Przed tygodniem wyszło na jaw, że za rządów PiS dosłownie każdy mógł sobie kupić na boku wizę i tym samym wjechać do Polski. Część z tych osób zostawała nad Wisłą, większość jechała dalej – na Zachód, do Skandynawii lub Stanów Zjednoczonych.

Polskie służby nie miały o tym pojęcia – lub miały, ale ze względu na korzyści nie chciały niczego ujawniać – co jest kompromitujące dla PiS-u.

Cały proceder wykryły obce służby i dopiero wtedy nasze zaczęły działać. Ludzie ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, ze Stanisławem Żarynem na czele, tak łatwo tworzący w wielu kwestiach narrację przychylną rządowi, teraz milczą. Ze stołka poleciał jedynie wiceminister Piotr Wawrzyk. PiS uznaje, że to załatwia sprawę i próbuje aferę na wszelkie możliwe sposoby wyciszyć.

REKLAMA