Bąkiewicz nie zamierza podporządkować się orzeczeniu sądu. Co mu grozi?

Robert Bąkiewicz.
Robert Bąkiewicz. / foto: screen YouTube: TVP Info
REKLAMA

Robert Bąkiewicz nie zamierza zastosować się do wyroku, jaki zapadł w trybie wyborczym. Oskarża wszystkich dookoła.

Sąd Apelacyjny (SA) w Lublinie wydał orzeczenie w trybie wyborczym i oddalił zażalenie Bąkiewicza na postanowienie wydane przez sąd pierwszej instancji.

REKLAMA

Sąd Okręgowy w Radomiu nakazał wówczas startującemu z listy PiS do Sejmu Robertowi Bąkiewiczowi przeproszenie ubiegającego się o reelekcję posła KO Konrada Frysztaka oraz zamieszczenie w ciągu 24 godzin sprostowania w lokalnym radiu i na swoich profilach w mediach społecznościowych. Bąkiewicz ma też wpłacić 3 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Do Celu” w Radomiu.

„Kasta sędziowska po raz kolejny pokazała, że łamie wolność słowa i obowiązujące w Polsce prawo” – tak w rozmowie z PAP decyzję Sądu Apelacyjnego skomentował Bąkiewicz, startujący w wyborach z listy PiS. „To jest skandal, że sędziowie włączają się w ten sposób w spory polityczne, pokazując, że nie są bezstronni i realizują politykę, która jest wymierzona w Polskę” – stwierdził.

Bąkiewicz przekazał, że nie zamierza podporządkować się orzeczeniu sądu i jest świadomy wynikających z tego konsekwencji. „Tak naprawdę nie interesują mnie konsekwencje, dlatego że jest to mój protest przeciwko sądowemu bezprawiu” – oświadczył.

„To jest cena za walkę o to, żeby Polska była suwerenna względem Niemiec czy Rosji. Jestem gotów ponieść konsekwencje, jeśli pan Donald Tusk, czy jego koledzy z Brukseli będą mnie chcieli wsadzić do więzienia” – taką narrację zbudował kandydat PiS.

„Zamierzam zawsze podporządkowywać się decyzjom sądu, ale nie w sytuacji, w której jawnie jest łamane prawo i możliwość niezależnej obrony” – zaznaczył również Bąkiewicz.

Dlaczego Bąkiewicz ma przeprosić Frysztaka?

W trakcie wywiadu udzielonego 7 września Robert Bąkiewicz, odnosząc się do wcześniejszej debaty telewizyjnej między nim a Frysztakiem, stwierdził: „rozmawiałem z posłem Frysztakiem, który mówi, że polską suwerenność można sprzedać za dwie trybuny pobudowane na stadionie w Radomiu”. Chodziło o dyskusję na temat radomskiego stadionu i pieniędzy z KPO, dzięki którym można by wybudować trybuny dla kibiców.

Frysztak stanowczo podkreślił, że takie słowa nigdy nie padły z jego ust. Uznał, że przypisując mu te słowa, Bąkiewicz chciał go zdyskredytować w oczach wyborców. Dlatego też poseł KO złożył protest wyborczy do Sądu Okręgowego w Radomiu, skąd obaj kandydaci stratują w wyborach.

W ubiegły czwartek Sąd Okręgowy w Radomiu nakazał Bąkiewiczowi przeproszenie ubiegającego się o reelekcję posła KO Konrada Frysztaka oraz zamieszczenie sprostowania w lokalnym radiu i na swoich profilach w mediach społecznościowych. Bąkiewicz ma też wpłacić 3 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Radomiu. Sąd zakazał mu także rozpowszechniania wypowiedzi, którą przypisał Frysztakowi w jednej z audycji radiowych.

Na to rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Radomiu Bąkiewicz złożył zażalenie, które – poniedziałkowym postanowieniem Sądu Apelacyjnego w Lublinie – zostało oddalone.

Co w teorii grozi Bąkiewiczowi za niewykonanie wyroku sądu?

Zgodnie z kodeksem wyborczym, „w razie odmowy lub niezamieszczenia sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin przez zobowiązanego w sposób określony w postanowieniu sądu sąd, na wniosek zainteresowanego, zarządza opublikowanie sprostowania, odpowiedzi lub przeprosin w trybie egzekucyjnym, na koszt zobowiązanego”.

Tyle kodeks wyborczy, ale praktyka pokazuje inaczej. W poprzedniej kampanii Telewizja Polska nie zastosowała się do wyroku, jaki zapadł w trybie wyborczym i nie sprostowała informacji o Konfederacji. Żadnego trybu egzekucyjnego nie było, żadne konsekwencje TVP nie spotkały.

REKLAMA