Świat w końcu zauważył, że Ukraińcy licznie kolaborowali z III Rzeszą i mieli duży wkład w zbrodnie niemieckich nazistów

Aplauz dla weterana SS Galizien w kanadyjskim parlamencie / Foto: screen X
Aplauz dla weterana SS Galizien w kanadyjskim parlamencie / Foto: screen X
REKLAMA

Zaproszenie do kanadyjskiego parlamentu i oklaskiwanie Jarosława Hunki, ukraińskiego zbrodniarza wojennego, który walczył po stronie Niemiec w II wojnie światowej, ponownie zwróciła uwagę na kontrowersyjną część historii Ukrainy i jej upamiętnianie w Kanadzie – zauważa brytyjska stacja BBC.

Hunka służył w utworzonej w 1943 r. 14. Dywizji Grenadierów Waffen SS, znanej również jako Dywizja SS-Galizien, która została oskarżona o popełnienie zbrodni wojennych. Podczas wojny na Ukrainie zginęło ponad milion Żydów, głównie w latach 1941-1942. Większość z nich została zastrzelona w pobliżu swoich domów przez Niemców i ich kolaborantów.

REKLAMA

Pojawienie się Hunki zostało skrytykowane zarówno przez grupy żydowskie, jak i innych parlamentarzystów, a przewodniczący parlamentu Anthony Rota, który go zaprosił, zrezygnował ze swojej funkcji, ale jak zwraca uwagę BBC, to nie pierwszy raz, gdy rola Ukrainy w II wojnie światowej wywołała debatę w Kanadzie, gdzie mieszka największa poza Europą ukraińska diaspora.

W całym kraju znajduje się kilka pomników, wzniesionych zwykle w latach 70. i 80. XX wieku, poświęconych Ukraińcom, którzy służyli w Dywizji SS-Galizien. Jeden z nich znajduje się na prywatnym ukraińskim cmentarzu w Oakville w prowincji Ontario i przedstawia insygnia tej formacji. Inny został postawiony przez ukraińskich weteranów II wojny światowej w Edmonton w Albercie. Trzeci, również w Edmonton, przedstawia popiersie Romana Szuchewycza, ukraińskiego przywódcy nacjonalistycznego i nazistowskiego kolaboranta, którego oddziały oskarżane są o masakrę Żydów i Polaków, choć akurat Szuchewycz nie był członkiem SS-Galizien.

Organizacje żydowskie od dawna je potępiają, argumentując, że ci żołnierze przysięgali wierność Adolfowi Hitlerowi i albo byli współwinni niemieckich zbrodni, albo sami je popełniali, a pomniki „gloryfikacją i celebracją tych, którzy aktywnie uczestniczyli w zbrodniach Holokaustu”. „Podstawowym faktem jest to, że ta jednostka, 14. Dywizja SS, była nazistowska” – powiedział BBC lider B’nai Brith Canada, Michael Mostyn.

Jednak część Ukraińców postrzega ich jako bojowników o niepodległą Ukrainę, którzy walczyli u boku Niemców tylko po to, by przeciwstawić się Sowietom. Jak mówi BBC David Marples, profesor historii Europy Wschodniej na Uniwersytecie Alberty, podczas II wojny światowej miliony Ukraińców służyły w sowieckiej Armii Czerwonej, ale tysiące innych walczyło po stronie niemieckiej w ramach Dywizji SS-Galizien.

Marples stara się częściowo usprawiedliwiać Ukraińców mówiąc, że ci, którzy walczyli razem z Niemcami, wierzyli, że zapewni im to niepodległe państwo wolne od sowieckich rządów, a trzeba pamiętać, że Ukraińcy żywili urazę do Sowietów za wywołanie Wielkiego Głodu w latach 1932-33, wskutek czego zmarło ok. pięciu milionów Ukraińców.

Po klęsce Niemiec niektórym żołnierzom Dywizji SS-Galizien po poddaniu się aliantom zezwolono na wjazd do Kanady, czemu już wówczas sprzeciwiały się organizacje żydowskie. Kanada w 1985 r. powołała komisję, której zadaniem było zbadanie zarzutów, że kraj stał się przystanią dla nazistowskich zbrodniarzy wojennych. W opublikowanym w 1986 r. raporcie komisja stwierdziła, że nie ma dowodów wiążących Ukraińców, którzy walczyli wraz z Niemcami, z konkretnymi zbrodniami wojennymi, a „samo członkostwo w Dywizji SS-Galizien jest niewystarczające, aby uzasadnić ściganie”.

Ustalenia raportu zostały zakwestionowane przez organizacje żydowskie i niektórych historyków. Prof. Marples wskazuje, że w czasie sporządzania raportu niektóre archiwa z okresu II wojny światowej na Ukrainie i w Rosji nie były dostępne, ale po ich otwarciu można było wznowić badania nad tą kwestią. Dzięki tym dodatkowym badaniom okazało się, że niektórzy ze służących w Dywizji SS-Galizien byli zaangażowani w zbrodnie wojenne, choć żaden z nich nigdy nie został skazany.

Jak zauważa BBC, tę historyczną debatę skomplikowała w ostatnich latach współczesna rosyjska propaganda, która fałszywie nazwała ukraiński rząd nazistami, aby uzasadnić inwazję na ten kraj. Ukraińskie grupy w Kanadzie twierdzą, że spór o pomniki i pojawienie się Hunki w parlamencie jest wynikiem tej propagandy. Jeszcze w 2017 r., przed inwazją, ale gdy napięcia między Rosją a Ukrainą były już wysokie, rosyjska ambasada w Kanadzie skrytykowała istnienie ukraińskich pomników w Kanadzie, wskazując, że jest to oddawanie hołdu „nazistowskim kolaborantom”.

Mostyn z B’nai Brith powiedział, że zdaje sobie sprawę ze skomplikowanej natury tej historii, zwłaszcza dla niektórych członków ukraińskiej diaspory. Podkreślił jednak, że nie można pozwolić, by przyszłe pokolenia świętowały lub wybielały jakiekolwiek powiązania z nazizmem.

Dodał, że jego zdaniem obecność Hunki w kanadyjskim parlamencie pokazuje, że istnieją luki w kanadyjskiej wiedzy na temat historii nazizmu. „Mamy w Kanadzie sytuację, w której nie znamy własnej historii, jeśli chodzi o nazistowskich sprawców, którzy przedostali się do tego kraju. Naprawdę ważne jest, aby nasz premier wykazał się przywództwem na najwyższym szczeblu, aby w końcu otworzyć tę sprawę, ponieważ jest to coś, czego społeczność żydowska domaga się od dziesięcioleci”.

I tradycyjnie nikt nie pamięta o ukraińskim ludobójstwie na Polakach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, a polski rząd PiS stara się jak może o tym nie wspominać…

REKLAMA