Co wynika z awantury o psy?

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Pod koniec sierpnia w mediach wybuchła wrzawa z powodu kilku wypowiedzi polityków Konfederacji w temacie psów i ich ewentualnego spożywania. Niewiele z takiego tematu zastępczego jednak wynika, więc dla odmiany warto byłoby wspomnieć również o czymś konstruktywnym – realnej poprawie sytuacji zwierząt.

Wszystko zaczęło się od komentarza w Internecie, który umieściła Natalia Jabłońska, niedoszła kandydatka Konfederacji do Sejmu w okręgu numer 37 (Konin). Otóż postanowiła ona skomentować wypowiedź innego przedstawiciela tego ugrupowania, a mianowicie Piotra Lisieckiego – jedynki w okręgu numer 35 (Olsztyn). „Ubój psów i zakaz handlu ich mięsem wprowadzono w EWG w 1986 r” – stwierdził polityk, na co odpisała Jabłońska: „I niepotrzebnie. Mięso to mięso”. No i się zaczęło.

REKLAMA

O sprawie napisały wszystkie mainstreamowe serwisy, podnosząc niesłusznie, jakoby Konfederacja chciała wprowadzić ubój psów na mięso. Takiego postulatu w programie partii oczywiście nie było i nie ma, ale fakty medialne rządzą się swoimi prawami. Szybko zareagował Krzysztof Bosak, informując, że kontrowersyjna kandydatka została usunięta z list wyborczych. „Chcemy zajmować się poważnymi sprawami, takimi jak regulacje wpływające na poziom życia Polaków” – zadeklarował poseł Konfederacji. Na tym się jednak nie skończyło.

Kto w końcu zadba o psy?

Z jakiegoś powodu o tę w gruncie rzeczy poboczną kwestię został również zapytany na antenie TVN Dobromir Sośnierz, który stwierdził wprost, że „nie jest pies w niczym lepszy od krowy”, bo „to takie tylko nasze przyzwyczajenie”. W jego przekonaniu to jednak zupełnie marginalny temat, bo „raczej nie ma rynku na to, żeby ktoś chciał jeść psy w Polsce”. Jak podkreślił parlamentarzysta, nie widzi różnicy moralnej między psem a krową. To jedynie dolało oliwy do ognia, chociaż warto zauważyć, że Sośnierz w pewnym sensie miał rację. To, jakie zwierzęta się je, zależy od czynników kulturowych – przecież w Chinach ubój psów jest czymś normalnym. Patrząc logicznie, w oderwaniu od społecznego kontekstu, w jakim funkcjonujemy, należy uznać, że albo można jeść wszystkie zwierzęta, albo nie można jeść żadnych. Niemniej jednak żyjemy w kulturze polskiej (czy szerzej europejskiej), która raczej nie przewiduje zjadania psów (i dobrze), a to sprawia, że mamy takie, a nie inne spojrzenie. To w zasadzie ciekawostka, wątek do pofilozofowania nad wartościami i obyczajami panującymi w różnych kręgach cywilizacyjnych, ale na pewno nie poważny temat, którym media powinny grzać w kampanii wyborczej…

O psach można rozmawiać, a nawet trzeba – nie ma problemu, jednak debata publiczna powinna koncentrować się na istotnych zagadnieniach, a właściwie problemach do rozwiązania. Jedną z takich palących kwestii stanowi bezdomność zwierząt, która w Polsce przybiera ogromne rozmiary. Dość powiedzieć, że rocznie gminy przekazują aż 250-280 mln zł na hycli i schroniska, co rzekomo miałoby załatwić sprawę. Oczywiście to niczego nie rozwiązuje, a wręcz odwrotnie – cementuje „system”. W rzeczywistości cały układ jest dla wielu organizacji idealną okazją do zarabiania pieniędzy. Jeżeli środki z naszych podatków (bo niby skąd one są?) idą regularnie na utrzymanie schronisk, to potrzebne są bezdomne psy i koty. Każdy kolejny czworonóg to czysty zysk, zwłaszcza że w naszym kraju nie obowiązuje żaden system identyfikacji, przez co te same zwierzęta mogą być wielokrotnie oddawane do różnych placówek. Co więcej, nierzadko schroniska są po prostu przepełnionymi „mordowniami”. Bez powszechnej kastracji i sterylizacji, a może i czipowania, nic dobrego z tego nie będzie, bo po prostu beneficjentom systemu nie zależy na tym, aby problem zniknął lub został mocno ograniczony. Dlatego bez porządnej profilaktyki można mówić wyłącznie o działaniach pozorowanych.

„Kluczowa jest wczesna edukacja dzieci, nawet od etapu przedszkola. Na razie nikt ich tego nie uczy. Natomiast rośnie świadomość na wsiach. Wydawałoby się, że tam nie przywiązuje się do tego uwagi, a jednak u sołtysów czy wójtów jest zapisanych kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w kolejce, żeby z dofinansowaniem wykastrować swojego psa. To cieszy. Kolejną bardzo ważną kwestią jest czipowanie i stworzenie rejestru. Aktualnie w Polsce istnieją dwie takie duże bazy, to jest Safe Animal i Identyfikacja. Obie wstępnie wyraziły chęć przekazania do ministerstwa zgromadzonych już danych. To bardzo ważna część problemu bezdomności zwierząt. (…) Powstała też koalicja do zwalczania bezdomności zwierząt, znajdują się tam m.in. Safe Animal i Polska Rada Kynologiczna. Jest wiele organizacji, które posiadają wspólny cel. I tu nie chodzi o pieniądze, bo trzeba wydać, żeby móc coś zrobić” – stwierdził Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego (PPK), w rozmowie na portalu NaPsiTemat.pl.

Jak wskazał kynolog, za świetne narzędzie edukacyjne może też posłużyć aplikacja na telefon „Zdrowe Rasowe”, która została stworzona z myślą o poprawie dobrostanu zwierząt, a przede wszystkim psów. Nie tylko jest źródłem informacji o zdrowych, legalnie działających hodowlach w Polsce (patohodowle to osobny problem), ale również umożliwia adopcję czworonogów w ramach walki z bezdomnością oraz patologią przepełnionych schronisk

REKLAMA