Jak próbują zablokować Konfederację?

Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Spotkanie w ramach
Kampania wyborcza do parlamentu 2023. Spotkanie w ramach "Wielkiej Trasy Objazdowej liderów Konfederacji Bosak&Mentzen na żywo". / foto: PAP
REKLAMA

Kampania wyborcza Konfederacji jest pomysłowa, dynamiczna, a co najważniejsze, nabiera tempa – i to pomimo zmasowanych ataków z najróżniejszych stron sceny politycznej. Co więcej, sondaże jedynie dodają optymizmu przed 15 października.

Właśnie – sondaże. Jeden z najnowszych, pracowni Estymator dla portalu DoRzeczy.pl, przeprowadzony w dniach 15-16 września 2023 roku, wskazuje, że Konfederacja może liczyć na 11,4 proc. poparcia, co oznacza wzrost o 0,2 pkt. proc. względem wcześniejszego badania. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę zwiększoną aktywność przedstawicieli tego ugrupowania w mediach, być może z wyjątkiem tzw. telewizji publicznej, która konsekwentnie odmawia konfederatom czasu antenowego (według Centrum Informacji TVP, wychodzi… 0 godzin). W zasadzie codziennie mamy okazję obejrzeć „soczyste” wystąpienia obecnych posłów czy kandydatów do Sejmu, którzy na antenie największych stacji pokazują nową jakość w polityce.

REKLAMA

Dość powiedzieć, że to właśnie Krzysztof Bosak wygrał debatę „Najważniejsze wybory” „Super Expressu” i Polskiego Radia 24, która odbyła się w niedzielę 10 września. Zdaniem oglądających, reprezentant Konfederacji zostawił konkurentów daleko w tyle. Z kolei Anna Bryłka, jedynka w Koninie, została zwycięzcą debaty w „Super Expressie” (ex aequo z przedstawicielką Lewicy). Może dlatego oponenci chwytają się rozmaitych „sztuczek” i nieczystych zagrań, zdając sobie sprawę z tego, z jakim zagrożeniem mają do czynienia. W końcu konfederaci nie bawią się w półsłówka i deklarują wprost, że ich celem było, jest i będzie „wywrócenie stolika bandzie czworga”.

Miasta nieprzyjazne Konfederacji?

15 września spotkanie „Bosak i Mentzen NA ŻYWO” w Poznaniu odbyło się na placu Wolności, czyli w samym centrum miasta. Pierwotnie politycy Konfederacji chcieli zorganizować wydarzenie na parkingu przed stadionem Lecha, ale na dzień przed imprezą Stadion Poznań sp. z o.o. wypowiedziała podpisaną już umowę. Co najciekawsze, za przyczynę rozwiązania umowy podano to, że dwa dni później na stadionie miał odbyć się mecz. Jaki związek ma niedzielny mecz na stadionie z piątkowym spotkaniem na parkingu? Tego nikt nie wie, ale jedno jest pewne – próbowano tu nieudolnie ukryć motywacje czysto polityczne.

Biorąc pod uwagę fakt, że powstała specjalna petycja, która została skierowana do władz miasta, można podejrzewać, że naciski zrobiły swoje. Lewicowo-liberalny samorząd, w którym dominuje Koalicja Obywatelska, prędzej się do takiego wniosku przychylił, niż go zignorował. Nie wspominając już o protęczowym prezydencie Jacku Jaśkowiaku… Z plotek wiadomo natomiast, że do ewentualnych akcji dywersyjnych szykowała się nawet bojówka Antify, która jednak zrezygnowała, widząc tłumy przybyłe na spotkanie.

– Ja oczywiście rozumiem, że mamy wolny rynek, każdy może podejmować umowy takie, jakie chce, ale nie już po sytuacji, kiedy się umówił. Po co umawiać się na coś, po co podpisywać umowę, kiedy chce się ją wymówić? Wszystko wskazuje na to, że jest to oczywiście decyzja polityczna. Wiemy o tym, jakie w Poznaniu są nastroje, jak krzykliwe środowiska lewicowe próbują utrudniać funkcjonowanie pluralizmu politycznego w tym mieście. Te trudności są, natomiast nie zmienia to faktu, że to się przekłada na bardzo duże zainteresowanie ze strony sympatyków. (…) Podobna sytuacja była w Gdańsku, też kuriozalna, gdzie bardzo duże miasto zrobiło wiele, aby nam utrudnić zorganizowanie tego wydarzenia. Zorganizowaliśmy bez sceny, ale i tak był ogrom ludzi, ogrom zainteresowania. Właściwie tak naprawdę można byłoby paradoksalnie powiedzieć, że tego typu sytuacje raczej nam pomagają, niż przeszkadzają. Szkoda tylko, że nasi sympatycy nie mogą zobaczyć tego show, które zaplanowaliśmy dla nich przy tej okazji. Najważniejsze jest to, że przychodzą, a nasi politycy jako liderzy są w stanie z nimi porozmawiać twarzą w twarz – stwierdził Witold Tumanowicz, szef sztabu Konfederacji, w niedawnej rozmowie z Martą Wardą na antenie telewizji „Najwyższego CZASU!”.

Gdańsk został tu wspomniany nie bez kozery. Jak wskazuje bowiem Michał Nieznański, rzecznik prasowy Konfederacji w okręgu podwarszawskim, gdański urząd bardzo utrudniał organizację wydarzenia na Pomorzu. Co prawda na początku września konfederaci zawitali do Gdańska, jednak urzędnicy od początku do końca nie byli temu przychylni. Mieli wymagać dokumentów, które załatwia się kilka miesięcy, długo wydawali zgody na najróżniejsze rzeczy, a nawet domagali się pokrycia z góry odszkodowania za ewentualne uszkodzenie chodnika. Podobne smaczki miały jednak paść tylko w rozmowie telefonicznej, bo wiadome jest, że tego typu nie do końca legalne praktyki nie przeszłyby w oficjalnej korespondencji urzędowej, np. za pośrednictwem maila. Ostatecznie do spotkania doszło, a wyborcy nie zawiedli – pod słynnym Neptunem zgromadził się tłum ludzi zmotywowanych do porozmawiania z liderami Konfederacji.

Instagram blokuje i wycofuje się

17 września Sławomir Mentzen obwieścił na swoich profilach, że jego konto na Instagramie zostało nagle zablokowane. Jak podkreślił, miał tam 340 tys. obserwujących, czyli praktycznie tyle co Donald Tusk czy prezydent Andrzej Duda. Co więcej, wydarzyło się to w samym środku trwającej kampanii wyborczej. Meta, czyli firma zarządzająca Instagramem (podobnie jak Facebookiem), rzecz jasna, nie podała żadnej przyczyny. Polityk nie dowiedział się, która treść miałaby być niezgodna z regulaminem serwisu. Lider Konfederacji zwrócił uwagę na fakt, że w ostatnich dniach poprzedzających ban jego konto było wielokrotnie zawieszane, ale po weryfikacji wszystko wracało do normy. W końcu jednak Instagram zabrał się za niego raz a dobrze. W jego opinii usunięcie profilu miało oczywiste przyczyny polityczne – i tego nie da się w żaden sposób ukryć. Mentzen podkreślił, że jego treści trafiały do setek tysięcy młodych ludzi, co na pewno nie podobało się establishmentowi.

„Co ciekawe, Meta toleruje to, że mój wizerunek w ostatnich tygodniach jest masowo wykorzystywany przez różnych oszustów w ich kampaniach reklamowych. Meta nie ma problemu z tym, że bierze pieniądze od oszustów, którzy za pomocą płatnych reklam, z grafikami, na których jestem aresztowany, generują ruch na swoich stronach. Równocześnie Meta ma problem z tym, że zgodnie z regulaminem prowadzę swoje konto na IG. Jak zawsze w takiej sytuacji, pojawi się w komentarzach mnóstwo niezbyt rozgarniętych osób, które stwierdzą, że rynek zweryfikował, prywatna firma może robić sobie, co chce, etc. No nie. Wolny rynek polega na tym, że podmioty mogą zawierać ze sobą umowy bez ingerencji państwa. Ale gdy któraś ze stron taką umowę łamie, to mogę z tym oczywiście iść do sądu. IG ma swój regulamin, do którego się stosowałem. Meta nie ma prawa łamać swojego regulaminu, który sama zaproponowała i na który się zgodziłem. Niezależnie od kolejnych szykan, ataków, prób cenzury i utrudniania nam działalności, dalej będę uparcie twierdził, że wreszcie jest nadzieja na to, że uda nam się im ten stolik wywrócić, zakończyć ten sojusz rządu, państwowych spółek i wielkich międzynarodowych korporacji, zawiązany przeciwko zwyczajnym ludziom. Zostało niecałe 30 dni do wyborów. Wszystko w Waszych rękach!” – napisał Sławomir Mentzen na swoim Facebooku.

REKLAMA