Kto ocali Redutę Ordona?

Piotr Gliński. Foto: PAP
Piotr Gliński. Foto: PAP
REKLAMA

– Minister Gliński na ostatnich obchodach rocznicowych bitwy na początku września br. w swoim przemówieniu potwierdził, że należy dokończyć badania archeologiczne, wydobyć wszystkie szczątki i pochować je na cmentarzu na Woli nieopodal pomnika generała Józefa Sowińskiego, a bitwę upamiętnić. Czy za tymi słowami pójdą realne działania jeszcze przed nadchodzącymi wyborami, zobaczymy za niespełna miesiąc – mówi dr Kazimierz Paczesny, prawnik, społecznik i prezes Fundacji Eleos, zajmującej się upamiętnianiem i popularyzowaniem historii, w rozmowie z Jakubem Zgierskim.

Jakub Zgierski: – Reduta Ordona. Właśnie tutaj mieszkał Pan z rodzicami. Miejsce opisywane przez Wieszcza, znane każdemu polskiemu uczniowi. Miejsce szczególne. Był Pan świadkiem życia codziennego na Reducie. Jak wygląda obecnie to miejsce?

REKLAMA

Kazimierz Paczesny: – Sondażowe badania archeologiczne, przeprowadzane w 2010 i w 2011 roku, potwierdziły istnienie Reduty właśnie tutaj, przy ulicy Na Bateryjce, al. Bohaterów Września i Al. Jerozolimskich. To teren schowany w zaroślach pomiędzy meczetem a centrum handlowym. Trudno opisać to, co się dzieje obecnie nad głowami bohaterów, których szczątki wciąż czekają na godny pochówek. Tyle się mówi o małych ojczyznach. Teren naszej małej ojczyzny to oznaczone przez psy dzikie wysypisko śmieci, w którego scenerii rokrocznie 6 września rozgrywa się jakiś tragikomiczny spektakl politycznej martyrologii, obliczony cynicznie na podbijanie sondaży i wygraną w nadchodzących wyborach. Ale nikt do tej pory, mimo wielu składanych obietnic, nie pochylił należycie głowy nad tym miejscem do końca. A teren Reduty ulega codziennie dalszej dewastacji i zaśmiecaniu.

– A padło tyle uroczystych obietnic. Rząd nie zajął się sprawą?

– Państwo polskie kompromituje się tym, że po wielkich badaniach z 2013 roku dzisiaj służby konserwatorskie raczej czekają na decyzje samorządowców lub polityków, a jak nie wiedzą, co robić, to po prostu blokują wszelkie inicjatywy. To jest faktyczna przyczyna, przez którą Reduta stała się śmietnikiem, psią toaletą i miejscem spotkań bezdomnych.

– Kto przekonał Pana do zajęcia się Redutą?

– Mój śp. tata, Włodzimierz Paczesny. To on już od lat siedemdziesiątych XX wieku pisał i prosił o godne upamiętnienie Reduty. W tym czasie, podczas budowy Al. Jerozolimskich, odkryto pod starym krzyżem masowy pochówek, kości i elementy broni. Niestety, mówiąc wprost, krzyż zastąpiono kolektorem ściekowym, mniej więcej pod obecnym rondem Zesłańców Syberyjskich. Mój Ojciec, chodzący po urzędach z elementem karabinu z czasów powstania, nazywany był przez urzędników m.in. „świrem” lub ,,panem kurkiem”, gdyż prezentował znaleziony kurek pochodzący z broni palnej z 1831 roku. I tak było przez wiele lat. Nie mając wsparcia w urzędach, a wręcz odwrotnie, tak jak my teraz, wspólnie z innymi społecznikami zbudował tymczasowy pomnik poświęcony obrońcom Reduty Ordona. Pierwszy krzyż, który stanął przy pomniku, został sfinansowany w całości przez naszą rodzinę. Pod tym tymczasowym upamiętnieniem Reduty odbywają się uroczystości rocznicowe z udziałem polityków i samorządowców, którzy co roku prześcigają się w deklaracjach w kwestii szybkiego dokończenia badań, pochówku wszystkich szczątków i upamiętnienia samej bitwy. Od lat obserwujemy, że im bliżej wyborów, tym większe i głośniejsze zapewnienia o woli i konieczności zajęcia się tematem upamiętnienia Reduty Ordona. Tak to wygląda i w tym wyborczym roku.

– Rozumiem, że założył Pan fundację właśnie w celu walki o Redutę Ordona?

– Fundację Eleos założyłem wspólnie z moim tatą, bratem i stryjem w 2007 roku. Dlaczego? Bo urzędy inaczej rozmawiają z fundacją niż z pojedynczym obywatelem. Jednym z celów fundacji był i jest nadal godny pochówek żołnierzy, którzy zginęli za nas na Reducie Ordona. Rozpoczęliśmy więc naszą własną batalię. Biliśmy się o upamiętnienie, pisaliśmy do prezydentów, premierów, różnych urzędów. Bezskutecznie. Postanowiliśmy odwołać się do opinii publicznej. Poświęciliśmy sporo czasu na zbieranie podpisów na Uniwersytecie Warszawskim, Krakowskim Przedmieściu i Olszynce Grochowskiej. Uzbierało się ich sporo. Spośród nich wiele było głosami poparcia od ludzi z tytułami, zaangażowanych w życie publiczne.

– Nie zawsze domagał się Pan szerokich badań archeologicznych. Co się zmieniło?

– Po kilkunastu latach zabiegów i usiłowań zrozumiałem, że konieczna jest współpraca wszystkich stron, którym zależy na upamiętnieniu Reduty Ordona. Bez wyjątków. Przełomowy był 2013 rok, kiedy częściowe badania archeologiczne zmieniły charakter miejsca. Wcześniej zbudowano meczet. Stało się też oczywiste, że przy dostępnych na upamiętnienie działkach miejskich skarb państwa nie widział potrzeby wykupu prywatnych działek. Badania archeologiczne na Reducie trzeba dokończyć, wszystkie szczątki żołnierzy wydobyć i pochować, a bitwę należycie upamiętnić. Tutaj nie powinno być żadnych wątpliwości, szczególnie że za dokończeniem badań opowiadają się jednoznacznie mieszkańcy, zdecydowana większość społeczników, naukowcy badający teren Reduty, samorządowcy z Ochoty, a ostatnio również Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

– Kto zatem blokuje badania archeologiczne, a w konsekwencji pochówek szczątków żołnierzy?

– Z przykrością należy stwierdzić, że jest kilka osób, z którymi współpracowaliśmy na początku, a które obecnie – że tak to określę – „grają na siebie”. Tych kilka osób, bodajże cztery czy pięć, z Arturem Nadolskim na czele, mówi o sobie, że tworzą Komitet Zachowania Reduty Ordona. Wykorzystują poniekąd nasz wspólny, wieloletni dorobek i szczere intencje. Nie mówią, że jeszcze niedawno w Komitecie działało wielu oddanych sprawie ludzi, ale odeszli zniesmaczeni działaniami Nadolskiego, nie chcąc być z nim kojarzeni. Mogę dać wiele przykładów arogancji Nadolskiego, np. dyrektora dużego muzeum, któremu Nadolski naubliżał za to, że ten przesłał link do artykułu o Reducie. Niestety z tym Komitetem współpracują dwie organizacje „proekologiczne” zwerbowane przez Nadolskiego: Ogród Warszawa. Stowarzyszenie na Rzecz Krajobrazu Kulturowego oraz Fundacja na rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego. Obecnie to one blokują wszelkimi sposobami dokończenie badań na Reducie. Doszło nawet do tak absurdalnej sytuacji, że otrzymując dotacje z ministerstwa, ten drugi z wymienionych podmiotów żąda, aby minister Gliński został wyłączony z tematu dokończenia badań archeologicznych na Reducie. Zbiera na pusty śmiech, że kilka lat wcześniej Nadolski oraz tych kilka osób z jego otoczenia doprowadziło do głosowania nad uchwałą rady dzielnicy w sprawie konieczności przeprowadzenia badań archeologicznych!

– Czy po tylu latach starań i wysiłków jest Pan nadal optymistą, jeżeli chodzi o pochówek wszystkich szczątków poległych żołnierzy i upamiętnienie Reduty Ordona?

– Nasze działania pokrywają się z oczekiwaniami mieszkańców dzielnicy i Warszawy, a to dodaje nam sił w nierównej walce z biurokracją oraz brakiem realnych działań polityków. Komitet i tych kilka osób wokół niego to nieistotna przeszkoda, która co najwyżej wydłuży proces o kilka miesięcy. Zresztą Komitet jest już obecnie szeroko ignorowany i odżegnuje się od niego coraz więcej osób. Prawdziwe działanie, gwarantujące postęp w kwestii dokończenia badań archeologicznych i pochówku żołnierzy, leży po stronie urzędów. To one od kilkunastu lat mają klucz do rozwiązania problemów Reduty Ordona. Sfinalizowanie tematu upamiętnienia Reduty Ordona jest w zasięgu ręki. Po prostu minister kultury lub prezydent Warszawy powinni zorganizować spotkanie wszystkich stron, którym zależy na upamiętnieniu Reduty, i zawrzeć szerokie porozumienie prowadzące do szczęśliwego końca dzieła rozpoczętego w latach siedemdziesiątych XX wieku przez mojego śp. ojca. Minister Gliński na ostatnich obchodach rocznicowych bitwy na początku września br. w swoim przemówieniu potwierdził, że należy dokończyć badania archeologiczne, wydobyć wszystkie szczątki i pochować je na cmentarzu na Woli, nieopodal pomnika generała Józefa Sowińskiego, a bitwę upamiętnić. Czy za tymi słowami pójdą realne działania jeszcze przed nadchodzącymi wyborami, zobaczymy za niespełna miesiąc.

REKLAMA