Wariant rozbiorowy coraz bliższy?

Marian Miszalski
Marian Miszalski. / foto: screen YouTube
REKLAMA

Na zakończenie wojny wietnamskiej Amerykanie sprzedali komunistom swego najwierniejszego sojusznika – Wietnam Południowy. Ale Wietnam to była jednak poważniejsza sprawa niż dziś Ukraina. W związku z Ukrainą realnego trupa raczej nie będzie, ale trupów politycznych wykluczyć się nie da. I to wcale nie na Ukrainie…

Właśnie obserwujemy początek krachu polskiej polityki (?) względem Ukrainy i względem reżimu sygnowanego przez ekipę Zełenskiego. Zełenski (z majątkiem o wartości ponad 20 milionów dolarów, nieruchomościami w południowej Europie, willą nad Morzem Czarnym) – czyż nie będzie z prostej biznesowej kalkulacji walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca? Ta wojna to dla jego ekipy dobry interes, git geszeft. Stan wojenny sprzyja umacnianiu reżimu. I nawet gdyby Amerykanie po swych prezydenckich wyborach w przyszłym roku wykazali większą powściągliwość wobec wsparcia dla reżimu Zełenskiego – od czego są Niemcy? Zwłaszcza w kontekście ich polityki względem Ukrainy, polityki zdecydowanie antypolskiej, sięgającej jeszcze czasów sprzed II wojny światowej?

REKLAMA

Alternatywne zbliżenie ukraińsko-niemieckie, jakie właśnie obserwujemy, likwiduje właściwie polską politykę zagraniczną. W głębokim tle – ciągle i nadal strategiczne partnerstwo Berlina i Moskwy, do którego dojdzie teraz pod współdziałanie Berlina i Kijowa! Od Zachodu – bat unijny, od Wschodu – może i Rosja, ale głównie proniemiecka Ukraina, z prawie dwumilionową diasporą w Polsce!

Jakież możliwości rozgrywania Warszawy na dwie, a nawet trzy ręce!

Żydowskie lobby polityczne w Ameryce zrobi, co może, by podtrzymać reżim Zełenskiego; czy zrobi cokolwiek, by podtrzymać rządy „obozu dobrej zmiany” w Polsce? Raczej wykluczone. Czy zatem powyborczy Waszyngton sprzeda po prostu Polskę (sprzeda – czy wręcz odda…?) strategicznym partnerom?

Nic nie wskazuje, by Waszyngton zamierzał stworzyć z Polski żelazny rygiel, na kształt Izraela na Bliskim Wschodzie, potężny bastion amerykańskiej obecności w Europie Wschodniej. Czyż nie takim cichym założeniu opierała się cała polityka zagraniczna PiS, tak pokornie uległa wobec Waszyngtonu?

Czy było inne wyjście? Co można było uzyskać więcej? To już pytanie dla historyków.

Tymczasem ubiegając powiązane z październikowymi wyborami referendum w Polsce – Berlin przeforsował na forum unijnym swą wersję „relokacji” imigrantów, wypinając się na traktatowy wymóg jednomyślności w głosowaniu i zastępując ją zwykłą większością głosów. Jak tu teraz pytać w referendum, jak ma być – gdy już wiadomo, jak jest: jest relokacja!

REKLAMA