Czas pogardy

Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński Źródło: PAP
Mateusz Morawiecki, Jarosław Kaczyński Źródło: PAP
REKLAMA

Niezależnie od tego kto wygra wybory w Polsce spokoju nie będzie. Jeżeli Kaczyński utrzyma władzę, to czeka nas szybki kurs w kierunku dyktatury.

W zależności od tego kiedy czytacie Państwo te słowa (przed czy po 15 października), to znacie lub nie już wyniki wyborów. To były najbardziej nieuczciwe wybory od 1989 r. Rządzący PiS nie tylko zrobił z TVP, Polskiego Radia czy mediów należących do Orlenu swoje szczekaczki (łamiąc prawo wyborcze), ale również nielegalnie zablokował dostęp do portalu Najwyższego Czasu! nczas.com.

REKLAMA

Portal należący i kierowany przez Tomasza Sommera został zwyczajnie ocenzurowany bezprawnie przez ABW. Rządzący PiS chciał w ten sposób odciąć „swój” elektorat, który nie ufa mediom mainstreamowym, przed wiedzą o aferach PiS czy prawdziwym bilansie rządów. Portal nczas.com wciąż jest dostępny dla tych, którzy umieją zmienić u siebie ustawianie dns, (zajmuje to kilka minut: wystarczy wpisać w przeglądarce jak zmienić dns w ustawieniach), ale ograniczono jego dostęp wszystkim „cyfrowo wykluczonym”, w tym wielu emerytom. A o to chodziło.

Kaczyński przygotował się też do ordynarnego fałszowania wyborów. Jeżeli komisje wyborcze nie przeliczą głosów w referendum i oddanych w wyborach w ciągu 24 godzin, to nie będą liczone. Gołym okiem widać, że Kaczyński szykuje scenariusz konfrontacji i nie oddania władzy, gdyby wybory nie poszły po jego myśli. Sytuacja w ostatnim tygodniu przed wyborami jest napięta, w czołówce jest ciasno. Jak to mówią fachowcy o meczach piłki nożnej: możemy wygrać, możemy przegrać, no i może być remis (konieczność powtórzenia wyborów).

Krótko mówiąc: PiS może władzę utrzymać, lub nie utrzymać. Pewne jest, że w obu wypadkach możemy spodziewać się chaosu, a także – zamieszek. Podział Polaków, do którego doprowadziły rządy PiS sprawił, że Polska jest przysłowiową „beczką prochu”. Kaczyński i jego ludzie (bezpieka PiS) dają do zrozumienia najbliższemu otoczeniu, że nie oddadzą władzy w żadnym wariancie. To oczywiście prężenie muskułów, bo po marszu w Warszawie, w którym było grubo ponad milion demonstrujących, w PiS zapadła apatia i zrezygnowanie.

W Kancelarii Premiera moje źródło zaobserwowało absolutny brak wiary w zwycięstwo PiS. Sygnałem, że nie wierzą w to inni jest wyrok 3 miesięcy ograniczenia wolności dla Samuela Pereiry, propagandzisty TVP Info. Zdaniem sądu Pereira pomówił prokurator Ewę Wrzosek i inne osoby inwigilowane bezprawnie bronią Pegasus, o bycie przestępcą. Wyrok jest nieprawomocny, ale jest w nim coś symbolicznego, bo do tej pory sądy obchodziły się bardzo łagodnie z propagandzistami PiS, nie chcąc drażnić władzy.

Jest jedna prognoza, która na pewno się sprawdzi: ktokolwiek nie wygra tych wyborów i nie stworzy władzy będzie rządził w warunkach gigantycznych problemów. Jeżeli to będzie opozycja z Koalicją Obywatelską na czele, to czeka nas kilka lat brutalnej politycznej nawalanki w trakcie kryzysu gospodarczego, do którego doprowadziły rządy PiS.

Jeżeli uda się Kaczyńskiemu zebrać większość parlamentarną, to czekają nas sankcje ze strony Unii Europejskiej. Kaczyński już bowiem zapowiedział, że będzie dążył do podporządkowania sobie sądów, bo tak jak obecnie (że mu sędziowie puszczają takiego mecenasa Romana Giertycha na przykład lub pozwalają pozywać go senatorowi Krzysztofowi Brejzie) nie może być. To oznacza tak naprawdę kurs na wyjście Polski z Unii Europejskiej. Kaczyński chce tego Polexitu tylko z jednego powodu, aby móc rządzić dyktatorsko w Polsce. To doprowadzi do bardzo głębokiego kryzysu w Polsce. Kaczyński nie ma żadnego pomysłu na funkcjonowanie państwa, poza trzymaniem władzy.

8-letnie rządy PiS skończyły się zwiększeniem zadłużenia o 1 bilion złotych (czyli do prawie 2 bilionów złotych), bez żadnych zysków. PiS nic nie stworzył poza długiem. Sytuacja demograficzna Polski jest katastrofalna. Ubywa Polaków w tempie ok. 150 tys. rocznie. Bezrobocia nie ma w Polsce, ponieważ jest znacznie mniej pracowników z powodów demograficznych. Kaczyński wykończył (dosłownie) 250 tys. Polaków walką z koronawirusem (tzw. zgony nadmiarowe). Mieliśmy najgorszy wynik w całej Unii Europejskiej. Spośród rozwiniętych państw (OECD) gorzej niż Polska Kaczyńskiego poradziły sobie tylko Meksyk i Kolumbia. Dalsze rządy PiS to prostu robienie z Polski drugiej Białorusi. A że taki jest kierunek – świadczy przykład portalu nczas.com, zablokowanego kompletnie bezprawnie. Media głównego nurtu, które olały tą sprawą sprawę, bo nie podobają im się poglądy Tomasza Sommera i publicystów Najwyższego Czasu nie rozumieją, że dopuściły do precedensu, który Kaczyński – jeżeli pozostanie przy władzy – to użyje przeciwko nim.

Scenariusz pierwszy: utraty władzy przez PiS

Ten scenariusz ma dwa warianty. Pierwszy „czysty”. Koalicja Obywatelska wygrywa wybory. Wszystkie partie opozycyjne wchodzą do Sejmu i powstaje rząd KO-Trzecia Droga lub KO – Lewica lub KO – Trzecia Droga – Lewica.

Nawet w tym wypadku PiS ma uzgodnione z Andrzejem Dudą, że powierzy on tworzenie rządu komuś z PiS, bo Konstytucja nie nakazuje, aby był to przedstawiciel zwycięskiego ugrupowania. Posiedzenie Sejmu będzie wyznaczone najdalej jak można (30 dni po wyborach), a do tego dojdą kolejne 3 tygodnie „pisowskiego” premiera. W tym czasie Jarosław Kaczyński będzie „ćwiczył” korupcję, zastraszanie, a niszczarki będą pracować pełną parą.

To wariant przekazania władzy „spokojnie”. Wariant, w którym PiS wygrywa wybory o włos i próbuje utworzyć rząd, ale nie ma koalicjanta, z którym byłby w stanie to zrobić, bo wynik Konfederacji jest niewystarczający, będzie bardziej brutalny. Otóż uzbrojony w „zwycięstwo wyborcze” PiS będzie brutalniej kupował posłów (miliony złotych w posadach dla polityków i ich rodzin), szantażował ich (materiały z inwigilacji) itp.

W każdym z tych wariantów PiS będzie stymulował zamieszki, aby po prostu „mącić wodę”. Będą protesty wyborcze i nie uznawanie wyników wyborów. Jarosław Kaczyński i PiS będą liczyli, że stworzona przez nich izba Sądu Najwyższego nie uzna zorganizowanych przez nich wyborów i będzie można zrobić powtórkę z głosowania. Oczywiście dojdzie w tym scenariuszu do wielkich zamieszek w Polsce. Można spodziewać się „majdanu”, czyli protestów, które doprowadzą do ustąpienia PiS. Ten scenariusz ma tą zaletę, że przyśpieszy bardzo rozliczenie rządów PiS.

Scenariusz drugi: PiS utrzymuje władzę

Im bliżej wyborów, tym nawet sondażownie związane z władzą PiS – należące do Marcina Dumy Ibris i United Surveys pokazują, że jest on bardzo mało prawdopodobny. Bowiem PiS wygrywa wybory, ale nie ma z kim stworzyć rządu. Wariant bowiem, że PiS wygrywa wybory i może rządzić samodzielnie jest na dziś zupełnie nierealny. Wariant, w którym PiS wygrywa, a Konfederacja ma wystarczającą liczbę głosów, aby stworzyć z nim rząd – to dziś marzenie sztabowców PiS.

Niezależnie od obecnych deklaracji liderów Konfederacji Kaczyński spróbuje kupować poszczególnych posłów. Budżet na takie zakupy ma nieograniczony. Wśród pisowców panuje przekonanie, że Kaczyński ma dogadanych ludzi z Konfederacji, Trzeciej Drogi, a także – Koalicji Obywatelskiej, których kupuje sobie po wyborach i tworzy rząd. Miał nawet taką informację przekazać wąskiemu kręgowi doradców.

Z kolei wśród służb PiS jest przekonanie, że mają również „pod kontrolą” część lewicowych polityków związanych z partią „Razem” Adriana Zandberga.

Krótko mówiąc: scenariusz, w którym PiS utrzymuje się przy władzy zakłada kupienie kilkudziesięciu posłów opozycyjnych partii przez PiS.

W wypadku, gdyby politycy Konfederacji nie dali się kupić, to mamy pat, który wieścił m.in. Sławomir Mentzen – lider Konfederacji. W tym wypadku PiS powołuje mniejszościowy rząd i próbuje administrować państwem do kolejnych wyborów, które odbędą się w 2024 r.

To scenariusz dla PiS bardzo ryzykowny (ale i tak mniej ryzykowny niż oddanie władzy, które oznacza rozliczenie i zarzuty karne dla wielu prominentnych polityków tej partii, łącznie z samym Jarosławem Kaczyńskim). Ryzykowny, bo polska gospodarka jest w kryzysie. Po wyborach zostaną podniesione wszystkie ceny. Nie tylko skończy się promocja wyborcza na paliwo, które podrożeje w rejony 8 złotych za litr, windując przy okazji ceny wszystkich innych towarów, usługi, a w konsekwencji – inflacji.

REKLAMA