O zachowaniu p. Korwina

Janusz Korwin-Mikke Źródło: YouTube / Beskidzka TV
Janusz Korwin-Mikke Źródło: YouTube / Beskidzka TV
REKLAMA

Panie Tomaszu! (…) Uważam Pana za inteligentną osobę i chciałbym podzielić się swoją perspektywą na pewną kwestię, bo chyba nie do końca zgadzam się z tezą, którą Pan rozpowszechnia. (…) Chodzi mi o temat kontrowersji wokół JKM w kampanii. Spotykam się z czarno-białymi diagnozami, że albo JKM dobry, albo zły, a sytuacja z tą konkretną kampanią naprawdę wydaje mi się dość prosta. Po kolei. Mieliśmy dwie większe kontrowersje w tej kampanii z JKM w roli głównej. Hasłowo można je opisać: Fundacja Patriarchat i pedofilia.

Jeśli chodzi o /udział w spotkaniu zorganizowanym przez/ „Patriarchat”, to pewnie można zarzucić p. Korwinowi tylko tyle, że nie sprawdził, gdzie idzie. Oczywiście on tłumaczy, że można chodzić, gdzie się chce, ale jeśli ktoś tak uważa, to siłą rzeczy nie nadaje się do partii politycznej. Czy to znaczy, że może sobie skoczyć na zlot nazistów? Oczywiście może z ciekawości, ale robienie tego chwilę przed wyborami jest sabotowaniem kolegów z partii, którzy /na walkę/ poświęcają mnóstwo czasu i pieniędzy; w demokracji zawsze ludzie wykorzystają takie coś chwilę przed wyborami na niekorzyść, a sam zainteresowany nie zdąży się z tego wytłumaczyć. Można się obrażać na rzeczywistość i mówić, że to wyborcy mają chcieć jego, a nie on wyborców, ale to najlepiej w partii jednoosobowej, bo w każdej innej /taka postawa/ sabotuje też kolegów. Tak jak pisałem, „Patriarchat” to mniejszy problem. Załóżmy, że przez nieostrożność p. JKM nie sprawdził, gdzie idzie.

REKLAMA

Drugą sprawą była kwestia pedofilii. Nie wchodząc w dyskusję, czy JKM ma rację na temat wieku zgody i tego, czy powinna być jakaś prawnie ustalana granica, dzielenie się tego typu przemyśleniami chwilę przed wyborami gwarantuje to, że nie zdąży on nikogo przekonać do swojego zdania, z resztą w nieszczególnie chyba istotnej kwestii i gwarantuje też, że po prostu wyjdzie na gościa broniącego pedofilię. Myślę, że gdyby p. JKM-a cechowała choćby minimalna refleksyjność co do jego własnych zachowań, to przyznałby, że oczywiście taka wypowiedź na chwilę przed wyborami nie może pomóc Konfederacji. Jeśli p. Korwin rzeczywiście uważa, że to bardzo ważny postulat, to niech napisze rzeczowy artykuł na ten temat, ale nie przed wyborami i nie w momencie największego hejtu na pedofilię w historii.

Ze zdumieniem zauważyłem, że wielu inteligentnych ludzi nie zauważa, że JKM broniąc się, kompletnie zmienia temat. Mówi o tym, że partia się rozmiękcza, że przekaz mainstreamowy, że coś tam, coś tam. Ta diagnoza może być słuszna lub nie, ale przecież to kompletnie nie o to chodzi z zarzutami do niego! On nie poruszył kontrowersyjnego tematu, jak kara śmierci, który jest co prawda kontrowersyjny, ale wiele osób zgodziłoby się z JKM, pokazałby swoją wyrazistość. On zaczął gadać o pedofilii, walczyć o wielką sprawę możliwości uprawiania seksu z nastolatkami przez dorosłych facetów. Swoją drogą zastosował jakąś żałosną argumentację o dziadach śliniących się w sejmie nad tym tematem. Nie miała ona żadnego sensu, bo jest to zakaz wynikający z takich samych pobudek jak zakaz picia alkoholu przed 18-stką i nie ma nic wspólnego ze śliniącymi się dziadami.

JKM mówi, że partia powinna go bronić, bo zawsze trzeba bronić „kolegi”. Z jakiej racji zawsze trzeba bronić nawet najbardziej absurdalnych zachowań? On wymaga, żeby trzy partie poświęciły swój wizerunek, bo on chce paplać cokolwiek. Rozumiem, że można było wskazać na jakieś manipulacje mediów w tych tematach, ale manipulacja manipulacją, rzeczywiście ten człowiek na tydzień przed wyborami, w kontekście antypedofilskich nastrojów, zaczął gadać o legalnym seksie z dziećmi. On wymaga od wszystkich, że mają bronić go we wszystkim, bo gramy zespołowo, a sam nie może czegoś nie powiedzieć, albo gdzieś nie pójść.

Swoją drogą śledzę Konfederację dość dobrze, wydaje mi się, że sporo dokładniej niż przeciętny wyborca i nie zauważyłem tego przepraszania za niego. Ludzie ucinali temat, mówili, że nie zgadzają się z postulatem rezygnacji z wieku zgody (chyba mają prawo?), więc te opowieści JKM o tym, że dlatego nie zdobył głosów, pokazują tylko, jak bardzo można oszukiwać samego siebie, tym bardziej, im bardziej jest się inteligentnym i niestety charyzmatycznym, bo udało mu się to jeszcze wmówić innym.

W sytuacji takiej zatwardziałości, takiej nieumiejętności spojrzenia krytycznie na jakikolwiek aspekt swojej działalności, rozumiem szefa partii, który chce zablokować start p. Korwina w następnych wyborach. Proszę sobie wyobrazić, że mówi Pan de facto podwładnemu ze swojej drużyny „słuchaj, no fajnie by było, jakbyś tydzień przed wyborami nie wspominał o seksie z dzieciakami itd.”, a on mówi, że będzie, bo może mówić i robić, co chce, a w ogóle to wasza wina, bo nie broniliście tej genialnej wypowiedzi no i wiadomo, że cała Polska zapoznała się dokładnie z każdą waszą przepraszającą za mnie wypowiedzią i dlatego dostałem śmiesznie mało głosów.

Jeszcze ta mała ilość głosów na niego… Wydawałoby się, że może chociaż to pokaże nawet najbardziej oszukującemu samego siebie człowiekowi, że – kurcze – może coś zrobiłem nie tak. A gdzie tam, jestem inteligentny i wymyślę inną opcję, jak to wytłumaczyć…

Podkreślam, nie wchodzę w dyskusję na temat jego diagnoz na temat wyrazistości Konfederacji, możliwe, że nawet przychylam się do jego zdania. Dostrzegam tylko, że jest to zmiana tematu i KOMPLETNIE NIE O TO CHODZIŁO Z ZARZUTAMI CO DO NIEGO!

REKLAMA