
„Nie wykluczałbym tego, jeżeli będzie tego rodzaju potrzeba czy tego rodzaju okoliczności, które będą uzasadniały tego rodzaju zachowanie pana prezydenta” – miał powiedzieć Paweł Mucha, komentując ewentualną wizytę Andrzeja Dudy na Ukrainie.
Słowa wiceszefa Kancelarii Prezydenta RP to kolejna już zapowiedź chęci zdecydowanego zaangażowania się polskich polityków w Ukraińsko-Rosyjski konflikt, a w związku z tym wciągnięcia naszego kraju w kolejny problem, który nie pomoże w odbudowywaniu fatalnych kontaktów dyplomatycznych z Kremlem.
Nie wiemy, kiedy i w jakim miejscu miałoby dojść do spotkania Duda – Poroszenko. Trudno nam również wyobrazić sobie, co poza wyrażeniem „pełnego wsparcia” miałby zaproponować prezydent RP. Szanse na to, aby Władimir Putin w jakikolwiek sposób „przejął się” naszym zaangażowaniem w konflikt jest minimalna.
Już wcześniej, w zasadzie od pierwszych chwil po incydencie z ust polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz samego prezydenta Andrzeja Dudy padały zapowiedzi o ewentualnych sankcjach, które mają być nałożone na Federację Rosyjską za incydent w Cieśninie Kerczeńskiej.
Przypomnijmy, w niedzielę na międzynarodowych wodach terytorialnych Morza Azowskiego, rosyjskie siły ostrzelały ukraińskie okręty, przejmując je wraz z marynarzami na pokładzie.
Ukraina określiła zachowanie wojskowych Federacji Rosyjskiej jako „akt agresji”. W związku z tym Petro Poroszenko zdecydował się na wprowadzenie 30 dniowego stanu wojennego. Obowiązuje on od 28 listopada w 10 obwodach graniczących bezpośrednio z Krymem, Rosją oraz Naddniestrzem (autonomicznym regionem Mołdawii, nieuznawanym przez społeczność międzynarodową).
źródło: RadioZet.pl / NCzas.com