Już niedługo w sprzedaży pojawi się wywiad z Edmundem Klichem, polskim akredytowanym przy komisji MAK, jedną z kluczowych osób medialnie firmujących proces badania przyczyn katastrofy. Jak zwykle przy takiej okazji najciekawsze fragmenty wywiadu zostały upublicznione. Wynika z nich, że premier RP Donald Tusk… nie był specjalnie zainteresowany sprawą katastrofy:
„Zawsze miałem jednak wrażenie, że on nie chciał, by te szczegółowe problemy do niego dochodziły. (…) On chyba wolał, żeby kwestie związane ze Smoleńskiem zatrzymywały się na niższym poziomie. Niech decyzje podejmują ministrowie, on się w to nie będzie mieszał – mówi Klich.”
Tusk nie tylko starał się nie uczestniczyć w śledztwie, ale nawet nie interesowały go szczegóły katastrofy:
„Klich wspomina też sytuację, gdy przyniósł premierowi zdjęcie rozrzutu szczątków samolotu zrobione z powietrza – długi rulon ze zdjęciami i skalą terenu. – Chciałem mu pokazać, jak było. Zaznaczyłem białym markerem najważniejsze miejsca, brzozy. Rozłożyłem to na stole i zacząłem tłumaczyć. On słuchał, ale nie widziałem w nim ciekawości, chyba nawet o nic nie zapytał.”
W książce Klich przedstawia się jako państwowiec, któremu obie strony – polska i rosyjska rzucały kłody pod nogi. Rosyjska bo nie przysyłała potrzebnych informacji, a polska… bo nie dawała tłumacza. Czyżby to oznaczało, że polski akredytowany nie mówił po rosyjsku?
Trzeba przyznać, że Antoni Macierewicz i jego komisja na tle Edmunda Klicha i jego szefa Donalda Tuska wyglądają coraz bardziej wiarygodnie…