
Kolejny zboczeniec stał się pieszczoszkiem brytyjskich mediów i Partii Pracy. Bezdomny, ofiara Brexitu, nad którego losem pochylili się szef lejburzystów i dziennikarze okazał się gwałcicielem.
W Święta Bożego Narodzenia wszyscy pokazują jak bardzo troszczą się o ludzi. Kiedy więc stacja Channel 4 zrobiła reportaż o bezdomnym, który za swe problemy obwiniał Brexit i rząd, z miejsca stał się on ulubieńcem mediów i lewicowych polityków.
– Rząd jest bardziej zainteresowany swoimi europejskimi sprawami i całym tym Brexitem, niż swoimi własnymi rodakami – skarżył się bezdomny przedstawiany jako „Steven Rowe”.
Rowe jako przeciwnik Brexitu stał się pieszczoszkiem mediów. Troska o biednych to znak rozpoznawczy lewicy, więc na popularności bezdomnego postanowił się również promować szef Partii Pracy.
„Po raz kolejny rząd zawiódł tych, którzy tyle poświecili dla kraju – napisał Jeremy Corbyn na Twitterze.
Jak się okazało ów bezdomny jest zwykłym (albo i „niezwykłym” zważywszy na okoliczności) gwałcicielem, który swój los zawdzięcza samemu sobie. Rowe wylądował na ulicy po tym jak po 8 latach wyszedł z więzienia, gdzie odbywał karę za gwałt na 87-letniej wdowie.
Rowe z dnia na dzień przestał być ulubieńcem mediów i lewaków, ale przy okazji przypomniał sprawę niejakiego Amarala Gourgela, który jako bezdomny zmarł latem 2018 roku w pobliżu Parlamentu. Imigrant stał się dla lejburzystów symbolem okrucieństwa konserwatywnego rządu . W mediach Corbyn przedstawiał go jako ofiarę „bezdusznego rządu, który nie dba o swych najsłabszych i najbardziej bezbronnych obywateli”.
Lider Partii Pracy tak był wzruszony losem „biednego imigranta”, że w miejscu jego śmierci osobiście złożył kwiaty i kartkę z przesłaniem do pracującego ludu Wielkiej Brytanii.
Jak się okazało Gourgel był imigrantem pedofilem, który nielegalnie powrócił na Wyspy po tym jak wcześniej deportowano go z Wielkiej Brytanii. A zmarł tylko dlatego, że przedawkował narkotyki.