
Blisko 57 lat mija od czasu, gdy amerykański rząd wystrzelił z wyspy Johnston bombę o mocy 1,4 megaton. Do wybuchu doszło na wysokości 400 km nad poziomem morza. Co stałoby się, gdyby zamiast 1,4 megatony bomba miałaby moc 50 megaton, czyli tak jak Car-bomba.
Przede wszystkim należy przypomnieć podstawę – w kosmosie nie ma atmosfery, w związku z tym, wybuch bomby atomowej nie spowodowałoby powstania tzw. grzyba, ani też fali podmuchowej. Według naukowców w kosmosie powstałaby ogromna, oślepiająca kulka ognia, cztery razy większa od tej, która powstała w trakcie wybuchu w 1962 roku.
Spojrzenie w niebo spowodowałoby wówczas stałe uszkodzenie wzroku.
Co stałoby się z urządzeniami, które znajdują się w kosmosie? Według ekspertów promieniowanie stopiłoby obwody urządzeń działających na niskiej orbicie okołoziemskiej. Zniszczeniu uległyby m.in. satelity komunikacyjne, wojskowe satelity szpiegowskie czy też teleskopy naukowe, w tym najpopularniejszy teleskop Hubble’a.
Czy wybuch w kosmosie odczuliby ludzie? Tylko w kontekście urządzeń, które korzystają z technologii satelitarnej np. odbiorniki GPS, telewizja satelitarna czy też internet. Jako człowiek nie odczułbyś w żaden sposób promieniowania, ponieważ detonacja miałby miejsce zbyt daleko od powierzchni ziemi.
Źródło: Businessinsider.com.pl / Wolnosc24.pl