Czy wiesz co czyta Twoje dziecko? To co wymyśli sobie pani minister!

Anna Zalewska. Foto: PAP/Lech Muszyński
Anna Zalewska. Foto: PAP/Lech Muszyński
REKLAMA

Co jakiś czas wracają jak bumerang w debacie publicznej dyskusje na temat programów nauczania w szkołach. Zwykle ma to miejsce gdy przychodzi nowa władza, a wraz z nią nowy minister edukacji, który z przyczyn ideologicznych wprowadza swoje modyfikacje np. w liście lektur. Niestety zazwyczaj najmniej wtedy do powiedzenia mają ci, których powinno się wysłuchać w pierwszym rzędzie, czyli rodzice.

Praktycznie cały czas słyszymy narzekania na to, że programy szkolne są złe, niedopasowane dla potrzeb optymalnej edukacji dzieci. Kolejni ministrowie próbują nimi mieszać, niewiele to jednak zmienia, bo poziom kształcenia wciąż pozostaje daleki od ideału. Co gorsza odgórne sterowanie oświatą i narzucanie treści programowych przez MEN daje doskonałą pożywkę do kolejnych wojen ideologicznych.

REKLAMA

Regularnie pojawiają się spory o listę lektur, czy powinien być na niej uwielbiany przez patriotów Sienkiewicz, czy może jednak należy czytać Gombrowicza, który rozprawiał się z naszymi narodowymi mitami i wadami? Jeszcze gorsze spory dotyczą lekcji religii w szkole. Przecież to stały element kampanii wyborczych kolejnych emanacji lewicowych ugrupowań, które uwielbiają wywoływać ideologiczne wojenki domagając się usunięcia religii ze szkół.

Podobnie z edukacją seksualną: lewica domaga się by wprowadzać ten przedmiot, najlepiej już dla najmłodszych dzieci, a prawica się temu sprzeciwia, stawiając na wychowanie do życia w rodzinie. Ostatnim przykładem ideologicznej wojenki była organizacja tzw. tęczowego piątku, w ramach którego promowano tolerancję dla osób LGBT, co oburzyło wielu rodziców.

W obecnym, scentralizowanym systemie edukacji takie konflikty się nieuniknione i zawsze ten, kto będzie miał władzę nad oświatą będzie mógł narzucać swoje ideologiczne pomysły reszcie. Nie licząc się przy tym w ogóle ze zdaniem rodziców.

Jedynym sposobem na uniknięcie tych niepotrzebnych sporów, a zarazem oddanie rodzicom większej władzy nad decydowaniem o tym, w jaki sposób kształcone są ich dzieci, jest realna reforma systemu oświaty. Trzeba zdecentralizować edukację, zabierając politykom prawo narzucania programów kształcenia. By to zrobić, nie trzeba wcale wymyślać na nowo prochu i szukać nierealnych rozwiązań.

Istnieje pewien znany i sprawdzony sposób na oddanie rodzicom władzy nad edukacją, a mianowicie bony oświatowe. Bon to dokument za pomocą którego rodzice mogą opłacać edukację dziecka w wybranej szkole.

Jak wyjaśniał w trakcie kampanii samorządowej jeden z kandydatów na prezydenta Warszawy Janusz Korwin-Mikke z partii KORWiN – Bon edukacyjny, to jest możliwość zapewnienia rodzicom wyboru szkoły, takiej jaką oni chcą. Wszystkie pieniądze, które są wydawane w Warszawie na szkolnictwo dzieli się na liczbę dzieci i wręcza się rodzicom dwanaście czeków na tę sumę rocznie. Rodzice płacą szkole tymi czekami. Szkoła te czeki wymienia sobie potem w banku na gotówkę.

Dzięki temu narzędziu pieniądze trafią do tych szkół, które kształcą najlepiej i tym samym przyciągają uczniów. Bony powodują powstanie zdrowej konkurencji na rynku usług edukacyjnych, dzięki czemu nie tylko wzrasta jakość kształcenia,  ale też rodzice dostają możliwość wyboru pomiędzy szkołami o różnych programach. Jedni mogą uczyć się w szkole, w której są lekcje religii, a inni w całkowicie świeckiej. Jedni będą czytać do woli Sienkiewicza a inni Gombrowicza.

Bony edukacyjne z powodzeniem funkcjonują w takich krajach jak Holandia, Irlandia, USA (w niektórych stanach), Hongkong, czy nawet w uznawanej za socjalistyczną Szwecji. W Polsce z sukcesami praktykowane są w niektórych samorządach (takich jak np. Nysa czy Kwidzyn).

Warto więc przemyśleć realizację tego postulatu partii KORWiN (która weszła niedawno w koalicję z Ruchem Narodowym), również u nas na ogólnopolskim poziomie i oddając rodzicom władze nad edukacją ich dzieci raz na zawsze zamknąć ideologiczne spory wokół programów kształcenia.

Źródło: wpolityce.pl

REKLAMA