
Rada miasta niemieckiej stolicy przegłosowała, by wymyślony przez komunistów, tzw. Międzynarodowy Dzień Kobiet, był dniem świątecznym i wolnym od pracy. A wydawało się, że po upadku muru berlińskiego, do tego miasta wkroczył… kapitalizm.
Za przywróceniem „święta”, które było znane wcześniej na terytorium NRD, głosowali radni Zielonych, postkomunistycznej Der Linke i SPD. Ugrupowania te mają w Berlinie większość.
Berlińczycy chcieli od dawna dodatkowego dnia wolnego pracy, ale padały tu różne propozycje. Burmistrz Michael Müller z SPD opowiadał się za datą 18 marca, wybuchem rewolucji w 1848 roku.
Partia Lewicy chciała go 8 maja, czyli na rocznicę kapitulacji Niemiec w 1945 roku (swoją drogą w ich przypadku powinien to być raczej 9 maja, dzień obchodzony w czasach sowieckich). Ostatecznie pogodzono się i wybrano 8 marca. Dzień Kobiet wymyśliła w 1910 roku Międzynarodówka Socjalistyczna w Kopenhadze, a w 1977 zaakceptowała także ONZ.
Na osłodę dla postkomunistów z Der Linke będzie też dodatkowe święto w dniu 8 maja 2020 r. z okazji 75. rocznicy „upadku nazistowskiego reżimu”.
Przeciw nowym dniom wolny miała śmiałość zaprotestować tylko berlińska Izba Przemysłowo-Handlowa. Jej eksperci wyliczyli, że nowe „świętowanie” będzie kosztowało miasto 160 milionów euro.