
Grzegorz Braun, reżyser, publicysta i kandydat na prezydenta Gdańska, udzielił wywiadowi tubie rosyjskiej propagandy, portalowi Sputnik News. Co ciekawe, nie dość, że skrytykował Rosję, Kreml i Związek Radziecki, to portal opublikował z nim wywiad! Oczywiście PiSowskie trolle na Twitterze już widzą tu macki Kremla, ale najwyraźniej tekstu nie przeczytali.
Rozmowa zaczęła się od tematu wyborów w Gdańsku oraz kandydatury Grzegorza Brauna.
– Fakt rozpisania tych wyborów jest znany publicznie od paru dni. Wiadomo też, że staję do tych wyborów jako jeden z bodaj ośmiorga kandydatów. Trwa właśnie zbiórka podpisów wymaganych do rejestracji kandydatury — za kilka dni wyjaśni się, czy ta polityczna przygoda będzie miała ciąg dalszy – powiedział Grzegorz Braun.
– Okoliczności są szczególne. Być może nie wszyscy wasi czytelnicy śledzą wydarzenia w Polsce z taką bacznością, żeby odnotować gdańską tragedię, która stała się tragedią ogólnopolską, nawet z pewnymi echami międzynarodowymi. Doszło do zabójstwa — pod wieloma względami tajemniczego — prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Stąd przedwczesny wakat na tym urzędzie. Ale oto zamiast normalnej procedury wyborczej otrzymujemy komunikat partii dotychczas dominujących na polskiej scenie politycznej, że oto nie zamierzają one wystawiać żadnych kandydatów w tych wyborach — tak, aby władzę mogła przejąć w spadku wiceprezydent miasta – zaznaczył.
– Partie rządzące — myślę, że to jest zjawisko doskonale znane, także i w Moskwie, przejawiają z czasem wyraźne oznaki tego, co po polsku nazywamy uderzaniem wody sodowej do głowy. I w tym wypadku właśnie oligarchowie partyjni jawnie i bez żenady komunikują nam, że de facto właśnie zamierzają przekazywać sobie władzę z rąk do rąk ponad głowami obywateli. To samo w sobie jest kuriozum. I to jest właśnie powód, dla którego zgłosiłem moją kandydaturę — aby zapewnić mieszkańcom Gdańska realny wybór. Wybór, którego chcą ich pozbawić uczestnicy tego partyjnego kartelu, zmowy monopolistów na rynku politycznym – wyjaśnił Braun przypominając, że „nie jestem demokratą — nawiasem mówiąc, jestem monarchistą — ale jestem również państwowcem i jestem człowiekiem, dla którego prawo nie jest obojętne.
– Więc powiadam, skoro już ustrój demokratyczny został tu zaprowadzony i jest tak celebrowany, to trzymajmy się zasad tego ustroju. Nie zmieniajmy reguł w trakcie gry – podkreślił katolicki kandydat na prezydenta.
Grzegorz Braun został zapytany też o start Piotra Walentynowicza. Zaznaczył, że poznał go już wcześniej i „ma nadzieję, że uda się, chociażby przy okazji tej rozpoczynającej się kampanii, odświeżyć dawną znajomość”.
– Jak niektórzy pamiętają, w kolejnych latach odbyły się aż dwa kolejne pogrzeby pani Anny — ponieważ ekshumacja wykazała, że w zaplombowanej trumnie z Moskwy przysłano do Polski zupełnie inne zwłoki. To zresztą nie jedyny skandal i horror związany z tym wydarzeniem — wciąż niewyjaśnionym choćby dlatego, że wrak rozbitego samolotu do dziś nie powrócił do nas z Rosji. Przynajmniej w tej sprawie będziemy mieli z Piotrem Walentynowiczem w pełni zgodne opinie – powiedział Braun.
– Świętej pamięci Anna Walentynowicz w swoim czasie zaszczycała mnie swoją życzliwością, co przejawiało się między innymi jej obecnością na jednej z moich rozpraw sądowych w sprawie, której tu nie streszczę, ale z całą pewnością mogę ją określić jako polityczną. Pani Walentynowicz była wówczas świadkiem jawnej niesprawiedliwości mnie wyrządzonej i osobiście interweniowała wówczas listownie u prokuratora generalnego-ministra sprawiedliwości — co nie zmieniło mojego losu, zostałem ostatecznie skazany po siedmioletnim procesie za rzekomą napaść na policjanta na służbie, ale pani Annie pozostanę dozgonnie wdzięczny za jej interwencję – wyznał.
Został także zapytany o swój antykomunizm i opozycyjną przeszłość.
– Można z lekką przesadą powiedzieć, że od kolebki jestem człowiekiem o antysowieckim nastawieniu. To rzecz jasna żart — o tyle na miejscu, że po prostu moja formacja rodzinna uodporniła mnie na wszelkie uroki totalitarnych reżimów. Poprzez historię rodzinną miałem możliwość wczesnego rozpoznania zła systemów socjalistycznych — i systemu narodowego socjalizmu niemieckiego, i międzynarodowego socjalizmu sowieckiego, tego zła, którego zaznali moi bliscy w poprzednich pokoleniach. Więc nie było w tym żadnej mojej zasługi, że od dziecka byłem nieźle uodporniony na komunę – powiedział Grzegorz Braun.
– Jako reżyser-dokumentalista jestem autorem całego szeregu filmów, które za starego reżimu określano by niewątpliwie jako „antysowieckie”. Np. „Defilada zwycięzców” — o wspólnej defiladzie Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu nad Bugiem 22 września 1939 roku. Zrobiłem też kilkuczęściowy cykl filmowy, niestety niedokończony: „Transformacja — od Lenina do Putina” — to jest moja autorska, dokumentalno-komiksowa historia systemu sowieckiego. Nie robiłbym tych filmów, gdybym nie miał moich własnych skromnych doświadczeń i osobistych porachunków z komuną – zaznaczył.
Oprócz tego ocenił, że system formalny w kwestii wiz i wyjazdów do Rosji jest o wiele prostszy, niż w przypadku wyjazdów do USA.
– Nota bene, dzisiejsze wasze formularze wizowe do Rosji budzą wręcz moje rozczulenie, jeśli porównam je z monstrualnym amerykańskim formularzem wizowym, który, tak się składa, wypełniałem w podobnym czasie, więc mam stosunkowo świeże wrażenia – ocenił Grzegorz Braun.
Do 4 lutego Grzegorz Braun musi zebrać kilka tysięcy podpisów, by móc wystartować w wyborach na prezydenta Gdańska.
Źródła: sputniknews.com/kwwgrzegorzabrauna.pl/nczas.com