
Protesty „żółtych kamizelek” na Reunion mają wyjątkowo silny charakter, przy którym pokazywane u nas sceny przemocy z Paryża po prostu są zabawą grzecznych dzieci. Protesty sparaliżowały wyspę na trzy tygodnie.
Skutki blokad i starć z policją ocenia się na bardziej uciążliwe, niż po przejściu dość częstych tutaj cyklonów. W szczytowym momencie protestu przeciwko rosnącym cenom paliwa, żywności i coraz gorszego poziomu życia na wsypie miało miejsce ponad dwadzieścia blokad dróg. Doszło do tego, że władze wprowadziły na Reunion godzinę policyjną.
Poziom buntu specjalnie jednak dziwić nie powinien. 42% ludności tego zamorskiego terytorium Francji żyje poniżej granicy ubóstwa. Ceny importowanych w większości produktów są wyższe, niż w metropolii, nie ma bogactw naturalnych, jest za to duże bezrobocie. Reunion jest w dużej mierze uzależniony od pomocy publicznej.
Prezes miejscowej Izby Kupców i Rzemieślników ocenia straty drobnych przedsiębiorców na 40 milionów euro. Jedyny port handlowy był całkowicie zablokowany, brakowało towarów i surowców. Szef Izby dodaje, że po największych huraganach życie wracało do normy po dwóch tygodniach. Teraz końca nie widać.
📣Le cyclone tropical #CILIDA s'éloigne de La Réunion, la pré-alerte cyclonique jaune est levée ce dimanche 23 décembre à 8h, ainsi que toutes les vigilances météorologiques 🌊☔️. https://t.co/zlTuUeOoQS https://t.co/veCJgD497J pic.twitter.com/XwfSZPprYE
— Préfet de La Réunion (@Prefet974) December 23, 2018
Straty całego handlu i przemysłu ocenia się ogółem nawet na 700 mln euro. Dochodzą do tego szkody infrastruktury, która ucierpiała podczas gwałtownych starć ulicznych.