Radarowe szaleństwo we Francji. Rząd doi kierowców.

REKLAMA

Były prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, zostawił w spadku socjalistom przynajmniej jedną dorodną i wyjątkowo dojną krowę. Są to tysiące radarów rozstawionych po francuskich drogach. W 2011 roku dochód z tych radarów wyniósł 639 mln euro. W tym roku padnie rekord – zarobek państwa ocenia się na sumę od 675 do 700 mln euro.

Tylko w pierwszym półroczu wystawiono mandatów za 324 mln, a wiadomo, że część kierowców płaci je z opóźnieniem, co skutkuje podwyżką kwot do uiszczenia. Nowością są pierwsze radary mierzące szybkość aut na wybranych odcinkach dróg. Pojawiły się też osobne radary dla TIR-ów, które mają inne ograniczenia prędkości niż pojazdy lekkie. Wyjątkowo dochodowe okazują się również „inteligentne” radary, które fotografują kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle.

REKLAMA

Niemal każdego roku pojawiają się radary nowej generacji. Ich systemy są połączone informatycznie z centralą wysyłającą kierowcom automatycznie mandaty. Znacznie też ulepszono system ścigania. Niezapłacony mandat przy kontroli policyjnej może skutkować zatrzymaniem pojazdu. Nic nie zapowiada też powstrzymania tego radarowego obłędu. Chyba że większość Francuzów straci swoje punktowe prawa jazdy, bo wtedy nie będzie już kogo karać…

REKLAMA