
Pamiętacie tytuł w jednym z tabloidów – „Nie mogę spać, bo trzymam kredens!”? Teraz przyszedł czas na bardzo podobny, jednak zdecydowanie bardziej polityczny – „Nie mogę być ministrem, bo robię naleśniki”.
To tym jakie podejście do swoich obowiązków mają niektórzy politycy przekonywaliśmy się wielokrotnie. Nie zawsze jest to praca, której wymagaliby od nich wyborcy. W tym przypadku jednak, skala poszybowała naprawdę wysoko.
Jarosław Gowin pochwalił się na twitterze rozmową z „ważną minister”. Miał się on kontaktować w pilnej sprawie, niestety na odpowiedź będzie musiał poczekać, ponieważ owa minister jest akurat w trakcie robienia naleśników.
Oczywiście, polityk „Dobrej Zmiany” stwierdził, że to powód do tego, aby pochwalić się jakich to rodzinnych polityków mamy w rządzie. Niestety, zapewne nie do końca przemyślał to co pisze.
„Piszę w pilnej sprawie do ważnej minister. odpisuje mi, że odpisze, jak usmaży naleśniki i na potwierdzenie wysyła zdjęcie. Na tym polega piękno Polski. Naleśniki (rodzina, macierzyństwo, ojcostwo…) są najważniejsze. Wpis jak najbardziej serio, choć wielu go nie zrozumie” – napisał minister Gowin.

Ze smutkiem musimy stwierdzić – my go nie rozumiemy. Ważny polityk, minister w rządzie dzwoni do drugiego ważnego ministra z pilną, podkreślamy, pilną sprawą. Ten jednak, zamiast wykonywać swoje obowiązki postanawia smażyć naleśniki. Czy na prawdę na tym powinna polegać praca polityka?
Źródło: Twitter.com/jaroslaw_gowin / NCzas.com