
W październiku policja zatrzymała Andrzeja P., byłego trenera kobiecej kadry narodowej w kolarstwie górskim oraz byłego dyrektora Polskiego Związku Kolarskiego. Chodzi o „przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności”. Mistrzyni kolarstwa ujawniła, jak wyglądała seksualna patologia w PZKol.
Zatrzymania Andrzeja P. dokonali funkcjonariusze Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Stołecznej Policji.
W listopadzie 2017 roku były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala powiedział, że „ważna osoba w środowisku kolarskim” dopuszczała się zastraszania, seksu z podopiecznymi (również z nieletnimi), gwałtu oraz nadużyć finansowych. Nikt nie powiedział tego wprost, choć w nieoficjalnych doniesieniach padało nazwisko Andrzeja P.
– Gdyby te gwałty mnie dotyczyły, to już dawno by siedział. A tak to trwało lata, a wszyscy milczeli – mówi „Super Expressowi” Natalia Pamela Rutkowska. polska kolarka torowa. Była reprezentantką oraz wielokrotną mistrzynią Polski. Ponadto w 2013 roku została młodzieżową mistrzynią Europy, startowała też w olimpiadzie w Rio de Janeiro.
– Są dziewczyny, które złożyły wyjaśnienia. Sprawa toczy się od roku, a ja już nie jestem blisko tego sportu i nie mam z tym nic wspólnego – wyznaje Rutkowska.
– Tworzyłyśmy zgraną grupę: Kasia P., Edyta J., Eugenia B., Małgosia W. i dwie młodsze Daria P. i Justyna K. Prowadził nas wspaniały trener Grzegorz Ratajczyk, ale on miał swojego szefa Andrzeja P., szefa wyszkolenia całego związku. Książkę można napisać, jak ten szkodził naszej grupie torowej… Ograniczał nam środki jak tylko mógł. Z jego wyliczeń wynikało – co powiedział publicznie – że np. mamy tylko 2 proc. szans na nominację olimpijska do Rio de Janeiro i dlatego nam ogranicza środki. Odciągał od nas najlepsze zawodniczki z toru, dezawuował trenera Ratajczyka – kontynuuje Natalia Pamela Rutkowska.
– Ale trener stworzył bardzo silną grupę, bardzo zżytą. Nie poddałyśmy się, nieraz ze łzami w oczach z bezsilności, wygrałyśmy tę nominacje. A już na miejscu doprowadzał do stresowych sytuacji naginając trenera do wystawienia zawodniczki ze słabym czasem… Po powrocie spojrzałam na swoje życie i powiedziałam – dość… Wpadłam w depresję w 2014 r. – leki. Nie chcę o tym teraz mówić – wyznaje.
Zapytana o to, czy „była ciągnięta do łóżka”, odpowiada, że nie. – Ale wiem, że były takie sytuacje wśród dziewczyn, które ścigają się na szosie. Niektóre były przesłuchiwane i opowiedziały szczegóły – zaznacza nie chcąc ujawniać, o które konkretnie chodzi.
Źródła: se.pl/nczas.com