
Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz nie odpuszcza byłemu mężowi Kazimierzowi Marcinkiewiczowi. Nadal chodzi o pieniądze, które sąd przyznał jej w postaci alimentów.
Kazimierz Marcinkiewicz był taki fajny, amerykański, i najwyraźniej opił się dużo wody sodowej będąc premierem. Kryzys wieku średniego dopadł go chwilę później, zmienił życie, zmienił rodzinę, i chyba rozum też zmienił. Związał się z Izabelą Olchowicz i teraz słono płaci za ten błąd.
Związek nie trwał długo, a po rozwodzie sąd przyznał Izabell alimenty. Jednak biedny Kazimierz podobno nie ma z czego zapłacić. Była małżonka nie przyjmuje tego do wiadomości i twierdzi, że Kaza stać.
Sam Marcinkiewicz daje jej do tego argumenty publikując na Instagramie zdjęcia np. z zagranicznych podróży.
Izabela nie odpuszcza i już regularnie wygarnia mu zaległości na Facebooku. Tym razem popełniła mocny wpis (poniżej, pisownia oryginalna).
„Do dnia dzisiejszego nie otrzymałam żadnej wpłaty z tytułu zasadzonych alimentów. Kazimierz Marcinkiewicz najwyraźniej czeka na licytację nieruchomości (z której finalnie otrzymam pieniądze) i w międzyczasie spotkanie z prokuraturą. Nie zmienia to faktu, że były premier pokazał nam wszystkim twarz cwaniaka, kogoś kto ma zasady i przepisy w głębokim poważaniu. Czy nastąpiła chęć poprawy? Nie, dlatego takim osobom powinna przysługiwać najostrzejsza kara.
Postępowanie Marcinkiewicza zasługuje na potępienie. Bo alimenty płacą panowie zarabiający choćby najniższą krajową, a pan Marcinkiewicz woli 'stracić twarz’ i wiarygodność aniżeli regulować należności na niepełnosprawnego małżonka. Niesamowite, aczkolwiek prawdziwe. W podobnej sytuacji – nieotrzymywania alimentów – jest wiele kobiet i dzieci pozostawionych sobie poprzez niefrasobliwość czy ignorancje mężczyzn, bo wedle statystyk to oni najczęściej uchylają się od tego obowiazku.
Kiedy Polska stanie na wysokości zadania, a raczej kiedy jej obywatele zaczną głośno tępić niealimentację? Jeśli dłużnicy nie poczuwają się, a tym bardziej były premier, który sam przez lata usiłował edukować innych, to ten kraj 'schodzi na psy’, a wartości 'do ścieków’. Jeśli były premier ma wyrok sądu i prawo za nic, to jak żyć i czuć się bezpiecznie w takim kraju, gdzie promuje się totalny brak odpowiedzialności?!”