
Owi kłopotliwi „emigranci” to stada wilków. Przez półtora wieku zwierzę to nie występowało na ziemiach dzisiejszych Niemiec. Pierwsze osobniki zaczęły się pojawiać na początku XXI wieku przenikając na południe z Włoch, a do wschodnich landów z Polski.
Teraz populacja wilków, która podwaja się co trzy lub cztery lata, liczy około 800 osobników i sprawia coraz więcej problemów, zwłaszcza hodowcom. Poszczególne landy przyjmują różne strategie działania. W przypadkach zbliżania się do ludzi, wilki dzielą los słynnego żubra z Polski, który został tam zastrzelony.
Nieoczekiwanie głównym „rezerwatem” dla wilków stała się Brandenburgia. Tereny wokół Berlina obfitują w lasy i tam wilki znalazły wygodną dla siebie przestrzeń. Wykorzystują też zalesione wielohektarowe tereny wojskowe, często dawne obszary baz sowieckich, które przejęła Bundeswehra.
W całych Niemczech doliczono się 88 małych stad wilczych, liczących średnio do ośmiu zwierząt. Są też samotniki. Wilki występują już w siedmiu z szesnastu niemieckich landów. Wilki są pod ochroną. Gospodarstwa skarżą się jednak, że łupem wilków tylko w Brandenburgii padło 247 zwierząt hodowlanych w roku 2016 r., 394 w 2017 r. i 401 w 2018 r. W całej Republice Federalnej wilki zabiły 1167 zwierząt w 2017 r., czyli cztery razy więcej niż w 2014 r.
Hodowcy otrzymują rekompensaty, ale uważają, że są one za niskie (np. 300 euro za cielaka). Pod ich presją rząd federalny i kraje związkowe rozluźniają przepisy ochronne. W Saksonii np. można będzie od maja zastrzelić wilka, który podejdzie na odległość 30 metrów od ludzi.
W Brandenburgii dotuje się rolnikom budowanie elektrycznych płotów i zakup psów pasterskich. Na północy Niemiec od stycznia wydano dwa zezwolenia na zabicie wilków-samotników, które polowały na owce, cielęta i kuce.
Ciekawe tylko kiedy Angela Merkel podniesie pomysł relokacji niezbyt chętnie widzianych czworonożnych migrantów?
— Mr.Taupe (E.Alkemade) (@ERIC415ERIC) April 27, 2019