– Po jesiennych wyborach nauczyciele mogą zostać włączeni do służby cywilnej. To oznaczałoby duże zmiany i dla nich, i dla samorządów, a także dla uczniów – czytamy w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.
Według dziennika rozwiązanie, zgodnie z którym nauczyciele zostaliby włączeni do służby cywilnej, forsuje szefowa MPiT Jadwiga Emilewicz. Przeciwna ma być temu minister edukacji narodowej Anna Zalewska.
– Ostateczna decyzja należeć będzie do premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas okrągłego stołu nazwał propozycję „ciekawą i wartą rozważenia” – podaje DGP.
Takie rozwiązanie oznaczałoby, że pedagodzy formalnie staliby się urzędnikami, dzięki czemu wzrósłby rzekomo prestiż ich zawodu. Jednocześnie członkowie korpusu służby cywilnej nie mogą strajkować i zakaz ten obowiązywałby również nauczycieli.
Nauczyciele po zdaniu egzaminu państwowego i zostaniu urzędnikiem mianowanym mogliby liczyć na dodatek wynoszący nawet do 4 tys. zł miesięcznie. Ponadto nauczyciele zachowaliby „trzynastki”, dodatek stażowy, nagrody i zyskaliby jeszcze dodatek zadaniowy.
– Po ich przejściu do służby cywilnej można by zlikwidować dużą część zapisów w Karcie nauczyciela – wyjaśnia DGP.
Gazeta zauważa też, że po zmianach o przyjęciu nauczyciela do szkoły decydowałby otwarty i konkurencyjny nabór, co – jak czytamy – podniosłoby jakość nauczania. – Do pracy w szkołach trafiałyby tylko osoby z odpowiednimi kwalifikacjami i wiedzą – przekonuje dziennik.
Tak więc zamiast decentralizacji i uwolnienia edukacji, jeszcze większy centralizm i sterowanie państwa edukacją. A potem wszyscy się będą dziwić, że edukacja w Polsce leży…
Źródło: PAP