
Ambasador Anna Azari została wezwana na dziś do MSZ w związku z atakiem na ambasadora RP w Tel Awiwie Marka Magierowskiego. Ambasador został zaatakowany fizycznie i słownie przez mężczyznę przed budynkiem polskiej placówki dyplomatycznej.
Rzecznik MSZ zapelowała jednocześnie do władz izraelskich o zapewnienie skutecznej i należytej ochrony polskich dyplomatów.
Zamiast ostrych słów, mamy jednak „aksamitne” opowieści rzecznika: „Zaraz po tym, jak incydent miał miejsce sprawa została zgłoszona na policję. Tutaj doceniamy sprawne działanie policji izraelskiej, ponieważ w przeciągu godziny sprawca tychże czynów wobec ambasadora Magierowskiego został złapany”.
„Rząd oczekuje ukarania sprawców ataku na ambasadora Polski w Izraelu Marka Magierowskiego” – oświadczył z kolei szef KPRM Michał Dworczyk. Wcześniej głos zabrał także premier.
Agresywny świr może się trafić wszędzie, ale wiele mówi reakcja. Tyle godzin po napaści – i żadnych oficjalnych przeprosin. Gdyby ktoś w Warszawie naubliżał p Azari krzycząc "Żydówka!" już wszyscy od prezydenta po ostatniego Czuchnowskiego leżeliby plackiem błagając wybaczenia
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) May 15, 2019
Ciekawe, co by się działo przy odwrotnej sytuacji? Wszystkie instytucje składałyby wyrazy solidarności, a o sprawie trąbiłyby wszystkie możliwe agencje i afrykańskie tam-tamy. Tymczasem publiczne media w kraju starają się łagodzić obraz incydentu, a rzeczniczka MSZ… wychwala skuteczność izraelskiej policji.