
Najwcześniej wybory do PE odbyły się w Holandii. Wg exit poll mieli je wygrać socjaldemokraci Timmermansa, ale warto poczekać na wyniki oficjalne, które mogą pokazać, że była to manipulacja wspierająca euro-lewicę.
Kilka krajów głosuje już do soboty. Tak jest w Irlandii, która ma 11 eurodeputowanych, ale wybierze 13, na wypadek, gdyby jednak Brytyjczycy zrobili w końcu swój Brexit i zwolnili dla tego kraju 2 miejsca.
Od soboty głosują także na Malcie. Po raz pierwszy zapanowała tu pajdokracja, bo prawo do głosowania mają już 16-latkowie. Tutaj walczy się o 6 mandatów. O ile Malta ma w wyborach do PE jedną z najwyższych frekwencji, to na szarym końcu pod tym względem jest Słowacja. Wynik 20% byłby już niezły. Tutaj także głosuje się w sobotę, ale wyniki zostaną podane dopiero w niedzielę wieczorem, chociaż „przecieki” znane są na ogół wcześniej.
#Slovaks flying home for European Elections #EE2019 🇸🇰🇪🇺 Many flights to #Bratislava or nearby #Vienna were full of Slovaks and #elections atmosphere. We flew 100s/km to vote. And you? #thistimeiamvoting #WEAREEU pic.twitter.com/GjnFWEk4WB
— Slovakia in the EU (@SLOVAKIAinEU) May 24, 2019
W tygodniu i w dużej mierze internetowo głosowano też na Łotwie. W tym roku miała miejsce awaria systemu elektronicznego i głosowanie przedłużono. Do podziału jest tu mandatów.
W sobotę do urn wyborczych pójdą też… Polacy. Z tym, że chodzi tu o naszych rodaków zza oceanu, którzy głosują wcześniej ze względu na różnice czasu.