
10 listopada ub. roku aktywistki Femenu zorganizowały typowy dla siebie happening pod Łukiem Triumfalnym w Paryżu. Zostały szybko spacyfikowane przez policję, która pilnowała Placu Gwiazdy przed świętem 11 Listopada. Teraz nastąpił epilog sądowy.
Dwie aktywistki zostały w poniedziałek 27 maja skazane przez sąd w Paryżu na kary po 1000 euro grzywny za ekshibicjonizm. Prokuratura domagała się kary jednego miesiąca więzienia w zawieszeniu. W sądzie odbyła się przy okazji dyskusja o kobiecych piersiach.
Prokuratura mówiła o „seksualnej naturze kobiecych piersi”, co podpada pod paragraf o ekshibicjonizmie. Adwokaci twierdzili, że ten widok ma charakter nie seksualny, a „relaksacyjny”. Po raz kolejny okazało się, że francuskie sądy wygłupy Femenu traktują pobłażliwie.
Ukarać jednak wypadało, bo feministyczne aktywistki zakłóciły przecież nie Mszę św., ale państwowe uroczystości. Na 100-lecie zakończenia Wielkiej Wojny w tym miejscu zbierali się szefowie wielu państw. Na nagich torsach działaczki wymalowały sobie hasło: „witamy zbrodniarzy wojennych”.
Przed sądem „Femenki” twierdziły, że pokazywały swoje ciało nie w celach pobudzania seksualnego osób trzecich, ale używały swoich torsów jako rodzaju płótna transparentu politycznego.
Ich manifestacja miała zaś „potępić hipokryzję zgromadzenia 80 głów państw w celu uczczenia pokoju”, podczas gdy niektórzy z nich są „odpowiedzialni za konflikty zbrojne lub łamanie praw człowieka w swoich krajach.”
Na tym nie koniec podobnych „procesów”. 13 listopada ma się odbyć rozprawa kolejnych aktywistek, które rok temu w dzień 11 listopada starały się pokazać swoje wdzięki w czasie przejazdu po Polach Elizejskich prezydenckiej limuzyny Donalda Trumpa.