Kłamstwo genderyzmu wkracza do francuskich sądów i przedszkoli!

REKLAMA

Francuska minister sprawiedliwości Krystiana Taubira tryska pomysłami poprawiania świata i zorganizowała właśnie dwudniowe szkolenia dla sędziów w dziedzinie przeciwdziałania „agresji i dyskryminacji z powodu orientacji seksualnej”. Genderyzm wkracza więc i do sądownictwa! Podobne szkolenia, m.in. dla członków rządu, organizuje także minister ds. kobiet, pani Najat Vallaud-Belkacem. „Wyszkoleni” ministrowie poniosą zaś gender dalej w lud.

Taubira zorganizowała szkolenie dla sędziów w Wyższej Szkole Sądownictwa w Paryżu. Do tej pory homofobię traktowano jako rodzaj dyskryminacji. Uznano jednak, że „zbrodnia” ta dojrzała do wyodrębnienia, pełnej penalizacji i zaostrzenia kar. Homofobię zrównano z rasizmem, a homofobem można będzie już zostać za samo sprzeciwianie się homozwiązkom. Dodatkowo zapowiadana jest „walka przeciw nierównościom pomiędzy mężczyznami i kobietami”, co oznacza w skutkach m.in. prawne wspieranie zacierania różnic płciowych. Zadaniem sędziów ma być także walka ze „stereotypami seksistowskimi”.

REKLAMA

Pomysłom szkoleń sprzeciwiły się związki zawodowe (czasami da się napisać coś dobrego i o syndykatach). Związek pracowników wymiaru sprawiedliwości (USM) nazwał urabianie sędziów „przejawem autorytaryzmu ideologicznego gender, narzucanego ministrom, dzieciom i sędziom, który nie ma nic wspólnego z walką z dyskryminacją”.

Tymczasem narzucanie owej ideologii zatacza rzeczywiście coraz szersze kręgi. Genderyzm nawet dla sześciolatków staje się faktem. Z bajek i czytanek znikają chłopcy i dziewczęta, których zastępują obojnaccy i bezpłciowi „przyjaciele” lub „dzieci”. Pewne przedszkole w Tuluzie zrezygnowało właśnie z „seksistowskich” zabawek (misiów, lalek, żołnierzyków) i pozostawiło dzieciom wyłącznie zabawki składające się z figur geometrycznych. Specjalnym programem walki ze stereotypami może się też od czterech lat poszczycić przedszkole w podparyskim Saint-Ouen. Dziewczynki przede wszystkim majsterkują, a chłopcy gotują, co nazwano „pedagogiką równości”. „Wrażliwe księżniczki” i „dzielni rycerze” to przecież stereotypy produkujące „nierówność płci”. Dla odpoczynku dzieciom można jeszcze puścić audiobooka pt. „Mój tata nosi sukienkę”.

Wprowadzanie teorii gender do szkół spotkało się ostatnio z ripostą stowarzyszenia „Manifestacja dla wszystkich”. Pod oknami minister ds. rodziny na Avenue Ségur zebrało się 3 tysiące osób zwołanych przez internet w ciągu dwóch dni. Niesiono transparenty: „Mój ojciec jest mężczyzną”, „Moja mama jest kobietą” oraz – w odniesieniu do pacyfikacyjnych akcji policji, która nie dała zgody na tę manifestację – „Zabrania się zakazywać!”. Manifestanci sprzeciwili się socjalistycznym pomysłom reformy szkolnictwa opartej właśnie na ideologii gender. Parlament debatuje bowiem nad ustawą złożoną przez ministra edukacji Wincentego Peillona, która zakłada także nauczanie o „równości płci”. Przewodnicząca Manifestacji dla Wszystkich, pani Ludwika de la Rochère, stwierdziła przy tej okazji: „mówić, że płeć osoby nie ma znaczenia, to negowanie wagi bycia mężczyzną lub kobietą; jest to groźne i jesteśmy zgorszeni mąceniem niewinnym dzieciom w głowach tego typu teoriami. (…) Tymczasem teoria gender jest przemycana w coraz większej liczbie tekstów legislacyjnych parlamentu”.

Nową ustawę oświatową skrytykował także ostro deputowany opozycyjnej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) z Paryża, Bernard Debré: „teoria gender jest dewiacją, głupotą, a nawet zbrodnią. Nie można iść przeciwko prawdzie, a teoria gender jest kłamstwem”. Deputowani UMP już od roku żądają powołania parlamentarnej komisji, która zbadałaby i oceniła wpływy genderyzmu w kraju. Na razie to jednak związek studentów prawa (UNI) powołał portal, który jest „obserwatorium genderyzmu” nad Sekwaną. Portal pokazuje m.in. manipulacje językowe tej teorii i jej fałszywe podstawy filozoficzne i prawne. Niestety, chyba już pora na powoływanie podobnych instytucji i u nas…

REKLAMA