Obywatel Korei Południowej opuścił kraj i „wybrał wolność” na Północy. W takim NRD to osiedlali się nawet… Amerykanie

Choe In-Guk na lotnisku w Phenianie Fot. Twitter
Choe In-Guk na lotnisku w Phenianie Fot. Twitter
REKLAMA

„Wybór wolności” u Kima nie zdarza się codziennie. Pan Choe In-Guk, który wyjechał do KRL-D z Korei Południowej został więc przyjęty na lotnisku przez komunistyczne władze niczym bohater.

6 lipca na lotnisku w Phenianie witała go oficjalna delegacja rządowa, a sprawie nadano propagandowy wydźwięk.

REKLAMA

Wzruszony Choe In-Guk mówił: „nie mogę znaleźć słów, aby wyrazić moją wdzięczność Republice, która wita mnie otwartymi ramionami i gdzie mieszka patriotyczna dusza naszej rodziny, kraju, w którym żyje legalność”.

Nowy obywatel KRL-D ma już 72 lata, więc to i owo może mu się mieszać. Był biznesmenem, ale też synem byłego… ministra Korei Południowej, który w 1986 roku uciekł na Północ, być może jako szpieg. Seul uważa takie wyjazdy za zdradę stanu.

Zwykle ucieczki zdarzają się w drugą stronę. Od połowy XX wieku udało się uciec z północy 30 tys. ludzi. Przypomina to trochę sytuację z dwoma państwami niemieckimi, gdzie wszyscy chcieli na Zachód, ale od czasu jakiś wariat wybierał się w drugą stronę. W ten sposób NRD miała nawet swojego „Presleya”.

Niejaki Dean Reed z Denver w 1971 roku osiedlił się w NRD i zyskał wielką popularność jako piosenkarz country i rocka. Był popularny w NRD i ZSSR, a występował też w Polsce. Miał przydomek „Czerwonego Elvisa”. Do wschodnioniemieckiego raju zwiało też kilku dezerterów US Army z baz w RFN, którzy narozrabiali i popełnili przestępstwa. Niektórzy szybko żałowali… Reed miał podobno popełnić samobójstwo, choć władze to ukryły.

REKLAMA