Co dalej, po odwołaniu ze stanowiska Gronkiewicz-Waltz? Kto zostanie nowym prezydentem Warszawy?
Na razie kandydatów jest sporo. Janusz Korwin-Mikke, lider Kongresu Nowej Prawicy, jako pierwszy zapowiedział, że po odwołaniu Gronkiewicz-Waltz wystartuje w wyborach na urząd prezydenta stolicy. Korwin-Mikke obiecał, że po objęciu stanowiska odwoła wszystkich urzędników odpowiadających za chaos komunikacyjny i wprowadzenie ustawy śmieciowej.
Z pewnością będzie kandydował Piotr Gudział. Media spekulują, że w ramienia PO będzie kandydowała posłanka Małgorzata Kidawa-Błońska, z PiS – prof. Piotr Gliński lub poseł Mariusz Kamiński, z Ruchu Palikota – poseł Andrzej Rozenek, z SLD – Marek Balicki lub Katarzyna Piekarska, z Solidarnej Polski – poseł Ludwik Dorn, a z Republikanów – Przemysław Wipler, były poseł PiS i były członek UPR, a także poseł Ryszard Kalisz czy europoseł Jacek Kurski.
W internetowym sondażu „Gazety Wyborczej”, w którym pominięto Korwin-Mikkego, największe poparcie uzyskał Wipler (26 procent), a na drugim miejscu był Guział (25 procent). – Platforma rozpoczęła „zajmowanie Polski” od objęcia stanowiska prezydenta Warszawy przez Hannę Gronkiewiczowego -Waltz. I jej rządy w Polsce zakończą się od upadku Hanny Gronkiewicz-Waltz w Warszawie – powiedział Wipler. – Te różnice między obecnymi stawkami za wywóz śmieci a tymi, które były planowane, to są duże pieniądze dla warszawskich rodzin. To wszystko pokazuje, jak wiele pieniędzy tracimy z tego powodu, że Hanna Gronkiewicz-Waltz jest prezydentem stolicy – dodał. – Odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz chcą wszyscy, niezależnie czy mają prawicowe poglądy, czy lewicowe – podkreślił.
W rzeczywistości, jak wynika z sondażu TNS OBOP dla „Gazety Wyborczej”, aż 52 procent mieszkańców Warszawy uważa, że Gronkiewicz-Waltz nie jest dobrym prezydentem, a spośród osób, które zamierzają wziąć udział w referendum, 64 procent deklaruje głosowanie przeciwko byłej szefowej NBP.
Zdaniem Wiplera, jedyną szansą na nieodwołanie Gronkiewicz-Waltz w referendum jest zorganizowanie głosowania w czasie wakacji, co oznaczałoby z pewnością niższą frekwencję, ale to byłoby skrajnie nieuczciwe posunięcie ze strony premiera Donalda Tuska.
Tymczasem władza broni się przed gniewem ludu. Prezydent Bronisław Komorowski w swoim projekcie ustawy zaproponował zapis, który ograniczy sens przeprowadzania referendów lokalnych. Aby wynik głosowania był wiążący, będzie musiało wziąć w nim udział co najmniej tylu mieszkańców co w wyborach samorządowych. Warszawskie referendum ma być ostatnim na starych warunkach.