
W Hongkongu rozpoczął się strajk generalny przeciw lokalnej administracji i zgłoszonemu przez nią projektowi zmian w prawie ekstradycyjnym. Szefowa władz Carrie Lam potępiła protesty, a opozycja określa ją „moralnym bankrutem”.
Od miesięcy w Hongkongu mają miejsce protesty przeciwko władzom lokalnym i zgłoszonemu przez nie projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, która umożliwiłaby m.in. przekazywanie osób podejrzanych o przestępstwa do Chin kontynentalnych. Pod wpływem największych demonstracji od przyłączenia Hongkongu do ChRL w 1997 roku władze bezterminowo zawiesiły prace nad projektem, ale nie wycofały go całkowicie, czego domagają się protestujący.
W poniedziałek rozpoczął się zapowiadany strajk generalny. Spowodował on znaczące utrudnienia w transporcie podczas porannych godzin szczytu, ponieważ strajkujący zablokowali niektóre linie metra i część ulic. Wielu ludzi miało problem z dotarciem do pracy. Na ulicach prowadzących do finansowego centrum miasta powstały długie korki, a na lotnisku utknęło kilkaset osób i trzeba było anulować 130 lotów.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu głos oficjalnie zabrała szefowa władz Carrie Lam. – Kontynuowane w regionie demonstracje stanowią wyzwanie dla zwierzchnictwa Pekinu nad Hongkongiem i zasady „jeden kraj, dwa systemy”, a także spychają region na skraj bardzo niebezpiecznej sytuacji – oświadczyła.
Jednocześnie odrzuciła apele o własną dymisję i zapowiedziała, że władze hongkońskie będą zdecydowanie bronić prawa i porządku publicznego. Lam ostrzegła też, że protesty kierują Hongkong, ważny w Azji ośrodek finansowy, na „drogę bez powrotu” i już zaszkodziły lokalnej gospodarce.
– Protestujący twierdzą, że chcą rewolucji i przywrócenia Hongkongu, ale ich działania dalece wykroczyły poza ich pierwotne postulaty polityczne. Te bezprawne działania, które kwestionują suwerenność naszego kraju i zagrażają zasadzie „jeden kraj, dwa systemy”, zniszczą stabilność i dobrobyt Hongkongu – oceniła.
Część protestujących zarzuciła Lam, że podsyca istniejący kryzys, ignorując nastroje społeczne, i zadeklarowali kontynuowanie akcji nieposłuszeństwa. – Carrie Lam prowadzi miasto do punktu bez odwrotu, a jej reakcja na protesty pokazała, że jest ona moralnym bankrutem – oceniła przedstawicielka opozycji Claudia Mo.
Krytycznie o swojej zwierzchniczce wypowiadają się nawet członkowie prorządowej Partii Liberalnej. – Nie chcę, żeby wychodziła i mówiła tylko: „potępiam to, potępiam tamto”, a potem wracała do biura. Naprawdę mam nadzieję, że pokaże pozytywne nastawienie i wskaże, jak rozwiązać kryzys, który obecnie panuje – powiedział Felix Chung, cytowany przez publiczną stację RTHK.
Strajkowi towarzyszą protesty w wielu punktach regionu. Demonstranci blokują ulice i mosty m.in. w dzielnicach Admiralty, Central i Causeway Bay na wyspie Hongkong i Mong Kok na półwyspie Koulun, a także w miejscowościach Tuen Mun i Sha Tin na Nowych Terytoriach. Protestujący otoczyli również kilka posterunków policji i rzucali w funkcjonariuszy kamieniami. W kilku miejscach policja znów użyła gazu łzawiącego.
Rzecznik policji Kong Wing-cheung ogłosił na konferencji prasowej, że od 9 lipca funkcjonariusze wystrzelili ponad 1000 granatów z gazem łzawiącym i zatrzymali w związku z demonstracjami ponad 500 osób. Podczas trwającego oficjalnie już strajku generalnego zatrzymano 82 osoby.
Źródło: PAP/theguardian.com/nczas.com