Francuski tygodnik prawicowy chwali „Europę Wschodnią, która preferowała spokojny rozwój od popieranego przez Zachód wzbogacania kultury”, czyli przyjmowania migrantów

Marsz Suwerenności w Warszawie zorganizowany przez Konfederację Korwin Braun Liroy Narodowcy, Młodzież Wszechpolską i Stowarzyszenie marsz Niepodległości. Foto: PAP
Marsz Suwerenności w Warszawie zorganizowany przez Konfederację Korwin Braun Liroy Narodowcy, Młodzież Wszechpolską i Stowarzyszenie marsz Niepodległości. Foto: PAP
REKLAMA

Tygodnik „Valeurs Actuelles” nie ma wątpliwości, że postawienie się okoniem przez państwa naszej części Europy krajom zachodnim, które chciały narzucić wszystkim tzw. relokację migrantów celem „wzbogacenia i różnorodności kulturowej”, wyszło nam na dobre.

Pismo publikuje dodatkowo ciekawą tabelę, z której wynika, że czym mniej przyjętych imigrantów, tym wyższy procent rozwoju PKB, więc „wzbogacenie” przyszło samo, choć nie koniecznie w dziedzinie „kultury”.

REKLAMA

Analiza 15 lat rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód, dokonana przez firmę konsultingową Partenaire Europe pokazuje aspekt, który rzadko jest dostrzegalny na Zachodzie. Kraje Europy środkowowschodniej okazały się pojętnym uczniem i dogoniły nauczycieli.

Patrick Edery zauważa, że dwadzieścia lat temu Francja była uważana na wschodzie za przykład. Współcześnie wywołuje uśmiech politowania, a jej przykład wielu odpycha.

Ważny był tu rok 2015 i kryzys migracyjny, który bułgarski politolog Iwan Krastew nazwał „11 września Europy”. Wg autora spowodował on nowy podział pomiędzy Wschodem a Zachodem UE. Wschód zarzucił Zachodowi, że narzuca swoją politykę migracyjną, a dodatkowo stosuje „oficjalny dyskurs przypominający niektóre techniki propagandy komunistycznej”. Dyskurs ten dotyczył „radosnej wielokulturowości, wzbogacenia kultury i wykluczania tych, którzy wyrażali wątpliwości” – pisze Edery.

Elity Zachodu okazały wtedy wrogość „zdrajcom europejskich wartości” na Wschodzie. To wtedy, zdaniem autora nastąpiło „etykietowanie” tej części Europy, która ośmieliła się mieć swoje zdanie. Pojawiły się terminy i określenia: „demokratura, autorytaryzm, narodowo-konserwatywny, narodowo-katolicki, ultra-katolicki, ultrakonserwatywny, szaleni przywódcy, itd.

Edery opiera się tu niewątpliwie na przykładzie Polski, którą dobrze zna i tłumaczy francuskiemu czytelnikowi, że „ze względu na okupacje niemiecko-rosyjskie i totalitaryzm, które trwały prawie 200 lat, państwo jest uważane w krajach Europy Środkowej i Wschodniej za organizm bardziej opresyjny, niż opiekuńczy. Wynikiem tego jest nieufność do państwa porównywalna z nieufnością Amerykanów, których model liberalizmu jest tu doceniany i kopiowany”.

Autor twierdzi, że razem z Wielką Brytanią i Irlandią, kraje Europy Środkowo-Wschodniej mają i tak jedne z najniższych podatków w Europie i przeżywają bezprecedensowy boom gospodarczy.

Edery pisze, że „Polska otworzyła drzwi dla wielu migrantów, a nawet kraj wydała najwięcej zezwoleń na pobyt w UE w 2016 i 2017 roku, ale w przeciwieństwie do wielu krajów zachodnich, prowadzi przemyślaną politykę imigracyjną – „Migranci w krajach Europy Środkowej i Wschodniej mają bardzo odmienne profile, niż ci na Zachodzie”. O ile we Francji prawie co druga osoba w wieku produkcyjnym urodzona poza UE jest bezrobotna i zależna od społeczeństwa, to w Polsce jest to poniżej 30%.

Dostaliśmy też pochwały za „profil migrantów”, który różni się także pod względem religijnym, bo u nas są to głównie chrześcijanie, co jest może i oczywiste ze względów geograficznych, ale też celowe politycznie.

Kraje Europy Środkowej i Wschodniej uczą się na przykładach i błędach francuskich, brytyjskich i szwedzkich. Społeczeństwa wielokulturowe nieuchronnie zamieniły się w społeczeństwa wielonarodowe – dodaje autor i przypomina statystyki terroryzmu, morderstw, agresji, gwałtów. To jednorodność populacji tłumaczy częściowo niski poziom konfliktów w tych społeczeństwach, a dodatkowo jest to jeszcze przywiązanie do tradycji i wartości, które niektórzy nazwaliby „starą Europą”.

Edery chwali też brak cenzury dotyczącej problemu migracji w mediach (informacje podawane bez zachodniego makijażu). Wszystko to pozwala uchronić się także przed inwazją islamu. Postawienie się polityce Merkel po kryzysie imigracyjnym okazało się dla całego regionu korzystne. Teraz lokalne przymierze otrzymuje jeszcze wsparcie USA.

Jego zdaniem tylko zmiany polityczne w Waszyngtonie (2020) i w Warszawie (2019) mogłyby uratować „model merkantylizmu”, który Macron i Merkel chcą narzucić Europie.

Socjaliści, Zieloni, LREM itp. podobne partie chciałyby otoczyć Polskę i Węgry kordonem sanitarnym, ponieważ nie dość, że sprzeciwiają się ich polityce migracyjnej, to jeszcze bronią chrześcijańskich korzeni kontynentu.

Tymczasem kraje Europy Wschodniej są głęboko proeuropejskie, ale odmawiają poddania się zachodniej polityce migracyjnej – uważa Edery. Jego zdaniem potrzebna jest nowa równowaga sił w Europie.

Przed rozszerzeniem na Wschód w UE Francja i Niemcy reprezentowały interesy i wartości dwóch stron Europy: północy i południa. Południe się wyemancypowało i podobnie jak Wschód nie ma obecnie swojego przedstawiciela. „Rewolta” krajów wschodnich sprzymierzonych z USA – zdaniem autora powinna przywrócić Niemcy na swoje miejsce, tak samo jak i Francję. Europa potrzebuje obecnie „lokomotywy z trzema silnikami – niemieckim, francuskim i wschodnioeuropejskim (głównie polskim)” – konstatuje Edery.

Z opiniami tymi można się zgadzać albo nie, ale warto zauważyć, że i na Zachodzie, gdzie dominuje ciągle nastawienie postkolonialne, podmiotowość naszego regionu zaczyna być dostrzegana.

Źródło: Valeurs Actuelles

REKLAMA