
Pozornie brzmi jak absurd. Po śmierci nasze ciała ulegają naturalnym procesom, ale Zieloni zauważyli, że trzeba być „eco” w każdym jej aspekcie. Rzecz ważna, bo obliczyli, że na całym świecie każdego roku umiera 57 milionów ludzi, a to może być już poważna ilość „śladu węglowego” do eliminacji.
Dla przykładu, tylko w Stanach Zjednoczonych pochówki pochłaniają 70 000 metrów kwadratowych drewna i 3130 metrów sześciennych płynów balsamujących. Tymczasem biznes funeralny można usprawnić.
Zieloni podpowiadają, że przede wszystkim ważny jest tu wybór trumny. Egzotyczne drewno, pokryte w dodatku (fuj) toksycznym lakierem nie musi być opcją ekologicznej firmy pogrzebowej. Proponuje się… karton, wiklinę, włókna naturalne, czyli trumny „zasobooszczędne”.
W dodatku, w przypadku kremacji takie „opakowania” są mniej energetyczne podczas procesu spalania, a te tradycyjne, składane do ziemi, mogą być biodegradowalne. W dodatku będą one ogólnie tańsze.
Kolejny punkt tej dość makabrycznej religii oszczędzania klimatu to program „zielonego cmentarza”, bo wybór nekropolii ma również wpływ na węglowy ślad ekologicznego pogrzebu. Najlepszy jest tu „naturalny cmentarz”, wpisany w wiejski krajobraz, na którym złożone do ziemi trumny są ekologiczne, a konserwanty chemiczne zabronione. Tak jest już na kilku ciągle jednak eksperymentalnych nekropoliach, chociaż w Wielkiej Brytanii jest ich już 270.
Problemem dla Zielonych jest kremacja. Potrzeba do niej kilku litrów paliwa, które emitują jednak cząsteczki zanieczyszczające (nawet ok. 60 kg CO2). Proponuje się więc instalowanie w spalarniach filtrów cząstek stałych i wykorzystywania energii spalania do innych celów.
Wykorzystywanie takiego ciepłą jest „etyczne”, bo wtedy nie pogarsza efektu cieplarnianego. Paryski cmentarz Père-Lachaise wykorzystuje już taką technikę do ogrzewania budynku, a w Danii największe w tym lraju krematorium ogrzewa w ten sposób dwie szkoły. Zieloni dewianci zapomnieli tylko, że to marnowanie surowca i będzie jeszcze bardziej eco, jeśli od razu zbudują przy cmentarzu jakąś mydlarnię i przerobią to, co przerabiali podczas II wojny wyjątkowo energooszczędni pionierzy ekologii w obozach koncentracyjnych…
Źródło: Brut