
W czwartek nad ranem doszło do pożaru i serii eksplozji w składzie amunicji na Cyprze. Odłamki szkła spowodowały liczne rany wśród mieszkańców i turystów wypoczywających naprzeciwko bazy w hotelu Acapulco. Wśród rannych jest jedno dziecko z Polski.
Eksplozje nastąpiły po wybuchu pożaru w strefie wojskowej na wschód od Kirenii, historycznego miasta portowego na północnym wybrzeżu w regionie często odwiedzanym przez turystów.
Natychmiast ewakuowano wszystkich mieszkańców znajdujących się w pobliskich budynkach oraz gości i personel hotelu Acapulco.
„Polsat News” dotarł do świadka wydarzeń, pani Agnieszki, która wraz z mężem i dwojgiem dzieci wypoczywała na Cyprze. – O godz. 1:30 obudziły nas intensywne wystrzały przypominające fajerwerki. Nad okolicą unosiła się łuna. 20 minut później nastąpiła potężna eksplozja, po której zasłoniliśmy kotary w oknach – relacjonowała.
Eksplozje w hotelu powybijały okna. – Czekaliśmy godzinę, bez żadnych informacji. Mieliśmy skojarzenia z jakimś atakiem militarnym, jakby spadały gdzieś bomby. Każda eksplozja powodowała, że coś się tłukło, trzęsło w hotelu. W recepcji zawalił się sufit – kontynuowała opowieść.
Jej 5-letnie dziecko zostało ranne, ale na szczęście niezbyt poważnie. Pomoc została udzielona na miejscu i tak naprawdę na strachu się skończyło. Jak dodała jednak pani Agnieszka, inne osoby ucierpiały zdecydowanie bardziej.
Źródło: polsatnews.pl/nczas