
W Piotrkowie Trybunalskim wiszą plakaty – według mieszkańców już od kilku dni – kandydata na posła z ramienia PiS Grzegorza Lorka. Na pierwszy rzut oka nie ma na nich niczego niezwykłego, jednak gdy podejdzie się bliżej można zauważyć, że naklejką z napisem „PiS” zakryty został numer listy, którego pan Lorek w momencie drukowania plakatów nie miał prawa znać, bowiem nie odbyło się jeszcze wtedy losowanie PKW.
Anita Sowińska – co prawda działaczka Wiosny, ale nagrania raczej nie kłamią – zrobiła film na którym widać, że Lorek startujący do Sejmu z komitetu Prawa i Sprawiedliwości, rozwiesił już materiały wyborcze z „nieznanymi jeszcze” numerami.
Numery list były „sprytnie” zaklejone – być może pan Lorek wystraszył się widma afery, ponieważ informowaliśmy już o podobnym przypadku – inny kandydat PiS również również rozwiesił już plakaty z numerem, który udało mu się w „cudowny” sposób przewidzieć.
✅Wczoraj o 13:00 wylosowano numery list.
✅Film nagrałam wczoraj o 19:30.
✅Z relacji mieszkańców wynika, że bannery wiszą w tym miejscu w Piotrkowie Trybunalskim już od kilku dni. pic.twitter.com/xyywWMcFr5— Anita Sowińska (@Anita_Sowinska) September 14, 2019
Informowaliśmy już wcześniej o podobnej sytuacji, w której kandydat PiS ze Śląska również rozwieszał plakaty z numerem list, pomimo tego, że nie miał prawa tego numeru znać!

Źródło: Facebook
Użytkownicy Twittera przeprowadzili swoje własne śledztwo i uważają, że poprawne numery przed losowaniem znali również kandydaci PO/KO. Jeśli jest to prawda, to całe losowanie PKW było jedynie ustawką.
„JPRDL – gość mi właśnie na blogu pisze w komentarzu, że dostał pliki do druku banerów z numerami list od PiS i KO – 2 tygodnie przed losowaniem. Czyli mamy #aferaPKW i PiS PO jedno zło” – napisał na Twitterze użytkownik o pseudonimie „Obywatel D.C.”, a by nie być gołosłownym opatrzył wpis „screenem” rozmowy.
„Masz dowód tak gruby, że mogą nam nasłać kontrolę z OBWE na wybory, albo mogą nas nawet zawiesić w prawach członkowskich” – wypowiada się jeden dyskutantów we wspomnianej rozmowie.
Ktoś inny dodaje, że skoro sprawa dotyczy zarówno PiS jak i KO, to „nic nie wyjdzie”.
JPRDL – gość mi właśnie na blogu pisze w komentarzu, że dostał pliki do druku banerów z numerami list od PiS i KO – 2 tygodnie przed losowaniem.
Czyli mamy #aferaPKW i PiS PO jedno zło. pic.twitter.com/6tQ0t8b10F
— Obywatel D.C. (@ObywatelDC) September 13, 2019
Poszlaką świadczącą o tym, że rzeczywiście mogło dojść do zmanipulowania losowania PKW, są materiały wyborcze, które wraz z numerami list pojawiły się w przestrzeni publicznej dosłownie chwilę po przypisaniu poszczególnym komitetom numerów.
U mnie na osiedlu już godzinę po losowaniu wiszą plakaty PIS. Zdążyli zaprojektować, wydrukować i rozwiesić
— Michał Włoga (@michalwloga) September 13, 2019
Czyli #aferaPKW to nie taka teoria spiskowa… pic.twitter.com/JlsdO9ooK3
— Obywatel D.C. (@ObywatelDC) September 13, 2019
Należy zauważyć jednak, że wpisy internautów nie były opatrzone odpowiednią dokumentacją np. zdjęciową (w przypadku zauważenia banerów z numerami list zaraz po losowaniu). Nie mniej relacje mogą być o tyle wiarygodne, że w przypadku banerów Piechoty jeszcze sprzed losowania takie zdjęcie się pojawiło. Wszystko to sprawia, że całe zamieszanie wokół numerów budzi bardzo poważne wątpliwości.
Cała sprawa jest wyjątkowo podejrzana. Niestety trudno raczej liczyć na to, że polska „Dwójca Sprawiedliwości”, czyli prokurator generalny i minister sprawiedliwości w jednej osobie Zbigniewa Ziobry, zainteresuje się aferą PKW, jeśli jest w nią zamieszane jego stronnictwo.
Źródło: Twitter