Nadciąga kolejne widmo drożyzny. Sadownicy ostrzegają, że polskie jabłka mogą stać się za moment droższe, niż pomarańcze importowane zza granicy. Poza suszą i wzrostem cen za prąd przyczyniają się do tego rosnące koszty pracy.
„Super Express” powołujący się na giełdę w Broniszach podaje, że cena kilograma jabłek wynosi już 3,50 zł. We wrześniu ubiegłego roku wynosiła 1 zł. To ponad trzykrotnie więcej!
– Wszystkiemu winne są przymrozki – kiedy jabłonie zaczynały kwitnąć, nie było ani jednego dnia ciepłego. Po prostu wymroziło kwiaty – mówi Marek Cylwik, sadownik ze wsi Krynice na Podlasiu.
– Konsumenci zapłacą więcej. Jabłka będą droższe niż w roku ubiegłym, choć trzeba pamiętać, że 2018 r. był, jeśli chodzi o ich ceny, najtańszy od 20 lat. Sytuacja rolników jest dramatyczna. Podwyżka cen nie zrekompensuje strat spowodowanych przez przymrozki – zapowiada Mirosław Maliszewski, przewodniczący Związku Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej.
Z kolei ekonomista Marek Zuber wyjaśnia, że wzrost cen jabłek – poza suszą i wzrostem cen energii elektrycznej – wynika ze wzrostów kosztów pracy. – Wcześniej mieliśmy do czynienia z wysokimi cenami warzyw, teraz wzrost cen dotkną owoce – zapowiada.
Dodał, że „nie zdziwiłby się”, gdyby polski rynek zalały jabłka z Chin. – Chińczycy nie muszą się przejmować kosztami pracy ani energii. Z pewnością wzrośnie import owoców z odległych państw. Już dziś w naszych sklepach pomarańcze są tańsze od jabłek. To nieuchronna tendencja – zaznacza.
Źródło: se.pl