30-letni Stefan W. grasował po wsi jak oszalały. Tego dnia miał konsultacje u psychiatry, który nie zatrzymał go w szpitalu.
Po wizycie u lekarza mężczyzna zaatakował matkę we własnym domu we wsi Florynka, koło Nowego Sącza.
Po zabójstwie matki Stefan W. porzucił zakrwawione ubrania na drodze i umył się w rzece. Nago wkroczył do mieszkania 78-letniej sąsiadki i nożyczkami wydłubał jej oczy.
– Usłyszałem hałas. Myślałem, że mama zasłabła. Wszedłem do domu, on siedział na niej i nożyczkami wydłubywał jej oczy. Wisiały na zewnątrz – opowiada syn zaatakowanej i trwale okaleczonej kobiety.
W ostatniej chwili odepchnął Stefana W. i pobiegł po pomoc. Nagi napastnik biegł przez jakiś czas za nim, po czym ponownie skierował się w stronę domu. Tam wybijał okna i tłukł w zamknięte drzwi, w końcu wyłamał je i dostał się do środka.
– Prał wszystkich kołkiem. Krzyczałam na całą wieś. Mąż przybiegł z sąsiadem. Obezwładnili go i związali, ale nie byli go w stanie utrzymać we czterech – relacjonuje synowa okaleczonej.
– To bardzo drastyczna zbrodnia. Narzędziem był nóż, który został wbity tak mocno, że wystawała tylko rękojeść – komentuje Sławomir Korbelak z Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.
Stefan W. pracował dorywczo w branży budowlanej. Mieszkał razem z matką. Według relacji znajomych, był jej „oczkiem w głowie”.
Dlaczego ją zabił i zaatakował sąsiadów? We wsi mówią, że był chory. Leczono go psychiatrycznie i miał nawrót choroby. Rodzony brat feralnego dnia dostrzegł zaburzenia w zachowaniu Stefana W. Zawiózł go na konsultacje do szpitala psychiatrycznego i poprosił o pomoc lekarza. Ten uznał, że nie ma podstaw, aby zatrzymać chorego na oddziale.
Stefanowi W. postawiono dwa zarzuty: zabójstwa oraz ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 30-latek nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Obecnie przebywa w szpitalu pod kuratelą policji.
Poszkodowani przyczyn zbrodni upatrują w chorobie, ale obwiniają też lekarza, który milczy w tej sprawie.
Źródło: wspolczesna.pl /tvn.pl