
W PO już znaleziono winnego przyszłej porażki PO w wyborach prezydenckich. To Donald Tusk. Jego oświadczenie o niewystartowaniu w wyborach wywołało wściekłość i załamanie w partii.
Od lat Tusk dawał sygnały wskazujące, że pamięta o Polsce na fotelu przewodniczącego Rady Europejskiej. Sugerował też możliwość startu w nadchodzących wyborach prezydenckich. W końcu kadencja w RE dobiega końca.
Postanowił jednak ogłosić – jeszcze przed ustąpieniem z fotela szefa Rady Europejskiej, że w wyborach w Polsce nie wystartuje. Jeden z liderów PO Borys Budka ocenia, że to efekt chłodnej kalkulacji.
– Tusk jasno, czytelnie mówił o tym, że jest w stanie wystartować, jeśli okazałoby się, że jest kandydatem, który ma największe szanse. Prawdopodobnie sprawdził to w badaniach i tak się nie okazało – mówi Budka w rozmowie z portalem wp.
– Uważam, że można te wybory wygrać, ale do tego potrzebna jest kandydatura, która nie jest obciążona bagażem trudnych, niepopularnych decyzji, a ja takim bagażem jestem obciążony od czasów, kiedy byłem premierem. Tym bardziej, że nie zamierzam się tych trudnych decyzji wypierać – zadeklarował Donald Tusk.
– Tusk tymi słowami dał paliwo pisowcom, żeby walić w Kosiniaka i Kidawę. Przecież oni byli twarzami jego rządu – mówi jeden z polityków PO.
– Tusk te wybory przegrał już dawno. Kilka lat temu był na szczycie, był bogiem. Ludzie go kochali, Dudą gardzili. W połowie kadencji PiS zaczął się zjazd, nastroje się zmieniały i już wtedy było wiadomo, że Donald nie ma już tu czego szukać. Myśmy tego nie zauważyli. Albo nie chcieliśmy zauważyć – przyznaje inny.
Inny polityk odniósł się do skoku PO na OFE. – Wiek emerytalny i likwidacja OFE to była działka Władka Kosiniaka, który jako minister pracy w naszym rządzie dawał temu twarz. Tusk o tym dziś przypomniał. A PiS to wykorzysta, nie mam wątpliwości – zapowiada polityk PO.
Inny polityk ostro wyzywa byłego premiera. Mówi o nim „egoista”, czy że wybrał „życie salonowego kota”. – Nie chciał ryzykować, ale to go nie wybiela. Ma traumę po 2005 roku i woli odejść jako „europejski winner”, „nieubabrany” polskim błotem – ocenia anonimowi członek PO.
Co ciekawe, pojawiają się głosy w partii, że „Tusk zaczyna bardziej szkodzić, niż pomagać”.
– Prawda jest taka, że myśmy sami Tuska wsadzili na tego „białego konia”, a właściwie staraliśmy sobie wyobrazić, że on tym koniu już siedzi. Zrobiliśmy z niego „zbawcę”. To był błąd, bo nikt kompletnie nie wiedział, co on może zrobić, jak on się dalej w tej polityce widzi – mówi polityk PO.
– Nie było sensu brać pod uwagę Tuska na wybory prezydenckie. Schetyna dał się podpuścić. To była dziecinna niedojrzałość. Sam jestem zdziwiony, że Grzegorz otwarcie na niego postawił już kilka lat temu. Moim zdaniem sam w to nie wierzył – wyznał członek partii.
Źródło: wp.pl