Lingwistka w walce z czerwonym smokiem

REKLAMA

Dr Maria Sicińska – ofiara nagonki czerwonych?

Specjalistka od nauczania języka angielskiego osób dorosłych, a także dzieci i młodzieży z ADHD, dysleksją i dysgrafią, dr Maria Sicińska, stała się ofiarą nagonki niechętnych jej osób, uniemożliwiającej w praktyce prowadzenie przez nią prywatnej szkoły istniejącej od 1999 roku na warszawskim Ursynowie.

REKLAMA

Ostatnie lata nie należały do najbardziej szczęśliwych w karierze zawodowej dr Sicińskiej. Szczególnie dotkliwe okazało się składanie przez grono jej byłych uczniów i lektorów Know-How doniesień na policję o rzekomo przez nią popełnianych oszustwach, mających polegać m.in. na nie spłacaniu części czesnego po wycofywaniu się kolejnych słuchaczy z kursów językowych. W rezultacie, mimo, że Sicińska spłaca zaległe zobowiązania (na bieżąco, bądź rozłożone na raty – na podstawie indywidualnych porozumień), nie jest w stanie doprowadzić do normalnego funkcjonowania własnej szkoły.

Trwająca już od co najmniej dziewięciu miesięcy akcja zaczęła się od zbiorowych wystąpień anonimowych osób w internecie, które w tym samym czasie zaczęły nagle zarzucać Sicińskiej brak wyższego wykształcenia (a jest ona doktorem z metodyki nauczania języków obcych w Instytucie Filologii Angielskiej UAM w Poznaniu, oraz ma napisaną rozprawę habilitacyjną w Katedrze Języków Specjalistycznych Uniwersytetu Warszawskiego nt.: „Nauczanie języków obcych dzieci i młodzieży z zespołem ADHD, ADD, dysleksją i dysgrafią”.).

Niemal w tym samym czasie spora grupa słuchaczy jej kursów zażądała natychmiastowego zwrotu wpłaconych pieniędzy ze względu na rzekomą złą opinię, jaką się miała cieszyć czy też podejrzenia o rzekome malwersacje, jakich miała dokonać. W związku z tym kolejne osoby, w tym zatrudniani lektorzy, miały pretekst do zrywania umów o pracę z właścicielką szkoły. W tej sytuacji poważnie nadszarpnięta została finansowa kondycja Know-How. Dorobek naukowy i biznesowy dr Sicińskiej legł niemal w gruzach. A jej dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Mimo to dużą część żądań finansowych Sicińska spłaciła od ręki a resztę rozłożyła na raty.

Na tym jednak nie koniec. Niektórzy, najbardziej „poszkodowani” przez dr Sicińską słuchacze szkoły złożyli na policję doniesienia, że właścicielka Know-How rzekomo ich okradła. Co ciekawe, niemal natychmiast z pomocą prawną pospieszył im Krzysztof Czeszejko-Sochacki, kojarzony ze środowiskiem SLD-owskim, m.in. za rządów premiera Millera, w latach 2001-2004 szef kancelarii Sejmu, b. członek Trybunału Stanu (z rekomendacji SLD), przewodniczący Rady Nadzorczej PERN „Przyjaźń” i niedoszły kandydat SLD na prezydenta Warszawy w wyborach w 2002 roku.

W rezultacie dr Sicińska w ostatnich miesiącach niemal codziennie nękana jest koniecznością składania wizyt na policji i w prokuraturze znosząc, a to pokwitowania rozliczeń finansowych z kursantami i lektorami, a to dokumentację ZUS-owską osób przez nią zatrudnianych, a to księgi finansowe Know-How. Trwają w związku z tym ustawiczne, wielotygodniowe kontrole jej szkoły przez kolejne instytucje, już dawno przekraczając łączny dozwolony przez prawo na to czas, kompletnie dezorganizując prowadzenie przez Sicińską szkoły. Żadna z tych kontroli nie dała do tej pory oczekiwanych przez kontrolujących wyników pozwalających zarzucić właścicielce szkoły cokolwiek.

W taki właśnie sposób, nie po raz pierwszy zresztą, nasze państwo „dba” o ludzi przedsiębiorczych i zaradnych, działających w dodatku w tak trudnej branży jak edukacja. Z ust prawników dowiedzieliśmy się, że postępowania powinny zostać umorzone ze względu na brak jakichkolwiek dowodów obciążających Sicińską, ale czy tak się stanie zadecyduje prokuratura i – ewentualnie – sąd.

To jednak niestety jeszcze nie wszystko. Wciąż trwa bowiem przed Sądem Okregowym w Warszawie przy al. Solidarności proces, który właścicielka szkoły językowej Know-How wytoczyła przed dwoma laty prof. Wojciechowi Pomykale, rektorowi prywatnej Wyższej Szkoły Społeczno-Ekonomicznej (WSSE) w Warszawie, o zwrot należnych tantiem (obliczanych na łącznie 3,4 mln zł – na podstawie umowy o dzieło z marca 2002 r.) za publikowane aż do 2005 r. w uczelnianej TV EDUSAT kursy języka angielskiego dla dorosłych, przez siebie opracowane. Powstało początkowo łącznie 20 odcinków filmów z kursem językowym. Za co Sicińska otrzymała wynagrodzenie w wysokości zaledwie 7400 zł. Jednak umowa sporządzona z WSSE przewidywała, że z tytułu emitowania jej kursu poza mury szkoły będzie miała każdorazowo wypłacane honorarium oraz tantiemy od sprzedaży jej kursu w części lub całości.

Zaś za emisję w telewizji EDUSAT, udzieliła dodatkowo licencji, za którą miała otrzymywać osobne honoraria. Tymczasem nie otrzymała ani honorariów ani tantiem. Mimo to, w imię dobrej współpracy, zgodziła się na stworzenie kolejnych 60 odcinków kursu. Symptomatyczne jest to że gdy kursy były gotowe dr Sicińska, wcześniej zatrudniona na etacie w uczelni, została z niej wyrzucona pod pretekstem likwidacji stanowiska pracy. Zaś Sąd Pracy nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości w tej decyzji uczelni.

Dziwnym trafem prof. Pomykało wywodzi się ze środowisk postkomunistycznych – podobnie jak mec. Czeszejko-Sochacki – oraz elity PRL-owskich koryfeuszy – teoretyków marksizmu-leninizmu.

Wystarczy wspomnieć, że już w 1955 r. opublikował ważkie dzieło o stosunku papieża Piusa XII do Niemiec nazistowskich „Ojciec chrzestny faszyzmu”. Zaś wśród etatowych pracowników naukowych WSSE oraz jej współpracowników znajdują się tacy PRL-owscy naukowcy, jak choćby prof. Mieczysław Michalik, b. rektor Wojskowej Akademii Politycznej czy prof. Kazimierz Żygulski, minister kultury w stanie wojennym.

Proces o zwrot należnych tantiem dla dr Sicińskiej wciąż trwa i nikt (oprócz sądu) nie jest w stanie powiedzieć kiedy się skończy i z jakim rezultatem. Wiadomo tylko, że prawnicy WSSE odrzucają zarzuty dr Sicińskiej jako bezzasadne. Ponoć powołują się przy tym na opinie studentów uczelni, którzy uplasowali ją na jednym z ostatnich miejsc w wewnątrz-uczelnianym rankingu popularności wykładowców. Rankingu który powstał w marcu 2006 roku, kiedy Pani doktor nie była już wykładowcą uczelni i domagała się wypłaty zaległych tantiem.

Czy przedstawiona powyżej sprawa stanowi dowód na to, że środowiska postkomunistyczne mają się dobrze? Wydaje się to oczywiste. Gorzej, że w ich walce o utrzymanie wpływów ofiarą pada Bogu ducha winny młodej daty naukowiec, nie będący w stanie przebić się przez układy byłych chwalców PRL.

Autor: Przemysław Błoński

REKLAMA