
W najnowszym „Radiowym przeglądzie prasy” Wojciech Cejrowski z Adamem Rudnikiem poruszyli temat elektrycznych samochodów i autobusów. Jak argumentowali, nie jest to wcale „ekologiczne” rozwiązanie. Ponadto generuje ogromne koszty eksploatacji.
Jeden ze słuchaczy, pracujący przy autobusach elektrycznych, napisał wiadomość, w której przedstawił wady e-trasnportu. Wojciech Cejrowski podziela jego poglądy i twierdzi, że jest to nieporozumienie, z którego Unia Europejska niebawem się wycofa.
– (Słuchacz – przyp. red.) wykazał na wiele sposobów, na ile to jest nieopłacalne z tymi autobusami. Baterie potężne, doładowania tych autobusów, żeby one się przez kilka godzin naładowały i na następny dzień znowu wyjechały. Potrzebne są kolosalne kilowaty. Trzeba specjalne transformatory instalować w zajezdni, osobne doprowadzenie prądu do tej zajezdni musi być, żeby szybko naładować autobus elektryczny z tymi koszmarnymi bateriami, które się szybko zużywają, kable muszą być inne – wyliczał publicysta.
„Zielony” autobus
– Żeby przenosić te wielkie prądy, które są potrzebne na autobus, to trzeba całą osobną infrastrukturę zrobić. Kiedy opowiadają nam politycy o zielonych autobusach, to kończymy rozmowę na tym, że „elektryczny, zielony, nie będzie kopcił”. I pamiętamy autobus na przystanku, który gdy startuje – a jest dieslem – wypluwa z siebie z tyłu czarną chmurę i wszyscy, którzy zostali na przystanku, bo czekają na inny numer autobusu, muszą tę chmurę wdychać, kasłać i ze smogiem im się kojarzy itd. – dodał Cejrowski.
Jak podkreślał, e-autobusy są „zielone” tylko na papierze.
– Kiedy widzimy zielony autobus na papierze, to nam się wydaje, że on jest taki cudowny, gdy tymczasem ani nie jest tańszy, tylko jest wielokrotnie droższy – przez wszystkie dodatkowe rzeczy, które trzeba porobić – ani też nie jest bardziej ekologiczny. Tej chmury przy nas nie ma na przystanku, natomiast chmura powstaje gdzie indziej – mówił.
Słuchacz w swoim liście przyrównał ładowanie baterii autobusu do ładowania telefonu komórkowego.
– Kiedy się używa szybkiego ładowania, to się szybciej zużywa bateria w komórce. (…) Powoli jak ładuję, co przy samochodzie nas nie interesuje, bo powoli znaczy 18 godzin – bez sensu zupełnie, (…) twoja bateryjka w telefonie wytrzymuje długo, natomiast jak zaczniesz ładować radykalnie szybko, to musisz szybciej wymienić tę baterię. I to są szkodliwe rzeczy, te baterie – mówił Cejrowski.
Publicysta nawiązał także do popularnych niegdyś trolejbusów. – Może to jest technologia wydajniejsza, bo ona nie wymaga ładowania tych baterii – mówił.
Milion samochodów elektrycznych
Publicysta odniósł się także do obietnicy wyprodukowania miliona samochodów elektrycznych w ciągu roku, złożonej przez premiera Mateusza Morawickiego.
– Każdy lider musi sobie wezwać jakichś ekspertów. Ale dobry lider potrafi usłyszeć przeróżne głosy i wybrać właściwe rozwiązanie, podjąć właściwą decyzję – podkreślał.
– Jeżeli ten milion samochodów to nie tylko gadka przedwyborcza, to pakujemy się w technologię, którą za chwilę Unia Europejska ogłosi, z powodu tych baterii, za pomyłkę swoją. Unia Europejska już parę takich miała akcji – podsumował Cejrowski, przytaczając przykład unijnej walki z AFS. Zakończyła się ona ustawieniem płotu na niemieckiej granicy z Polską.
– Unia Europejska się wycofa z tych aut elektrycznych, podejrzewam, w momencie, w którym my się już w nie wpakujemy – skwitował.
Cała audycja dostępna tutaj.
Źródło: YouTube