
W czasie jednej z manifestacji przeciw reformie emerytalnej we Francji, jej uczestnicy nieśli zatkniętą na długiej żerdzi odciętą głowę prezydenta Macrona. Wywołało to oburzenie, ale nie wszystkich…
Dla niektórych to uprawniona symbolika wynikająca a tradycji rewolucji francuskiej z 1789 roku. „Głowa na końcu piki nie jest w moich oczach całkowicie naganna” – twierdzi np. były już minister sprawiedliwości Robert Badinter.
Teraz zaproszony do studia TV France 2, przewodniczący lewicowej partii La France Insoumise (LFI) Jean-Luc Mélenchon twierdzi, że to tylko pewien symbol, „uderzenie obrazem”. Dodaje – „chcę od razu uspokoić, że na manifestacjach związkowców nie ma nikogo, kto chciałby kogoś gilotynować”.
Melenchon uważa, że w zbiorowej wyobraźni Francuzów „działa pamięć Wielkiej Rewolucji z 1789 r., która była rewolucją egalitarną zniesienia przywilejów”. „Głowa króla, zresztą jest drugorzędna w stosunku do tego, co niezbędne: zniesienia przywilejów” – dorzucił.
Melenchon uważa, że znacznie gorsze są „akty przemocy popełniane przez policjantów, którzy z zimną krwią celowali gumowymi pociskami w twarze swoich rodaków”. Rewolucyjne tradycje Republiki jak widać dalej rozpalają tubylczych polityków…
Allo Badinter…t'en penses quoi de cette photo ? Toi et tes potes n'aviez pas trop l'air gêné à l'époque quand ce n'était pas la tête de macron qui se balançait au bout d'un pic !!!! pic.twitter.com/W15cH6CCQg
— Ann Benard 🇮🇱🇫🇷🇷🇺 (@AnnBenard11) January 29, 2020
Źródło: Le Figaro