Spędziła ponad 5 godzin w aucie pod nadzorem policji. Ojciec zgłosił, że 21-latka ma koronawirusa

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: pixabay
REKLAMA

Panika związana z epidemią koronawirusa zaczyna być uporczywa również dla policji. Funkcjonariusze w kombinezonach musieli przetrzymywać w aucie 21-latkę w związku ze zgłoszeniem jej ojca.

21-latka spędziła ponad 5 godzin w aucie pod nadzorem policjantów w kombinezonach. Powodem było zgłoszenie przypadku koronawirusa, jakie złożył jej ojciec.

Policjanci zajechali drogę kobiecie, gdy ta była na stacji benzynowej w Lwówku Śląskim. Następnie 21-latka, wraz ze swoim partnerem, musieli siedzieć w aucie kilka godzin.

REKLAMA

Tak długo bowiem jechała na miejsce karetka pogotowia.

Policjanci, których zawiadomiono, że pasażerowie mogą wymagać przebadania na obecność koronawirusa, mieli na sobie białe kombinezony ochronne. Kobieta niedawno wróciła z Niemiec i źle się czuła.

21-latka miała gorączkę i problemy z oddychaniem. Po dotarciu pogotowia została przewieziona do szpitala w Bolesławcu, gdzie trafiła do izolatki.

Teraz okazuje się, że wyniki miały wynik negatywny. 21-latka nie miała koronawirusa.

Rozżalona pani Olimpia skarżyła się, że donos na nią złożył ojciec. – Ojciec złośliwie zgłosił, że mam koronawirusa, chociaż tak naprawdę nie mam nic. Po prostu się mnie uczepił. Nie mamy najlepszych kontaktów – powiedziała dziennikarzom.

– Policja nas okrążyła. Nie mogliśmy dalej jechać. To jest trochę złe podejście, oni nagle do nas podjeżdżają. Powiedzieli, że mają informację od anonimowej osoby z podejrzeniem, że my mamy koronawirusa – dodał jej partner – pan Rafał.

Policja broni się, że długi czas oczekiwania na karetkę nie był zależny od niej. Dotychczas w Polsce odkryto osiem przypadków zakażeniem koronawirusem.

Natomiast w związku z koronawirusem Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało już dla policji specjalne wytyczne. Funkcjonariuszom zalecono m.in ograniczenie kontroli trzeźwości.

Źródło: TVN 24

REKLAMA