
Sławomir Mentzen zwrócił uwagę, że specustawa rządu w związku z epidemią koronawirusa w rzeczywistości pogorszyła sprawę, zamiast ją poprawić. Powodem tej sytuacji jest niski „poziom zrozumienia praw ekonomii” przez rządzących.
– Prawdziwym dramatem, tragedią wręcz, jest poziom zrozumienia praw ekonomii przez polskie elity polityczne. Tydzień temu głosowano specustawę przeciwko koronawirusowi. W zamierzeniu miała ona pomóc państwu w walce z zagrożeniem, a w rzeczywistości pogorszyła znacznie sytuację – stwierdził Sławomir Mentzen.
– Ustawa została uchwalona w poniedziałek, ale weszła w życie tydzień później. Co robił każdy hurtownik, mający w Polsce wyroby medyczne, które za kilka dni zostaną objęte zakazem eksportu, cenami maksymalnymi i groźbą konfiskaty? Wywoził je za granicę. Po co ryzykować utratę majątku, gdy można towar sprzedać po normalnych cenach w innych krajach? – zauważa ekspert.
Sprzęt zza granicy
Mentzen dodaje również, że do Polski sprzęt medyczny ściągają prywatne firmy.
– Na całym świecie ceny maseczek, igieł, jednorazowych czy rękawiczek poszły w górę nawet i dziesięciokrotnie. Państwa w których władze rozumieją prawo popytu i podaży zaczęły na wyścigi kupować na wolnym rynku, po cenie rynkowej, sprzęt medyczny. Zrobili tak Czesi, Rumuni, a nawet Grecy. A co zrobiła Polska? Wprowadziła ustawę umożliwiającą wprowadzenie ceny maksymalnej na sprzęt medyczny – podkreśla.
– Czy ktokolwiek normalny będzie ściągał do Polski sprzęt medyczny po cenach rynkowych, jeżeli wie, że w każdej chwili może on zostać znacjonalizowany lub w najlepszym razie obłożony cenami maksymalnymi, niższymi od cen zakupu? Oczywiście, że nie. Jaki będzie efekt? Tego sprzętu po prostu nie będzie. Prawa popytu i podaży nie da się wyłączyć ustawą. Jeżeli wprowadza się ceny maksymalne, to towar znika, bo nikt go nie sprowadza – przypomina.
Mentzen zwraca także uwagę na bezsens zakazu eksportu. Podstawowe wyroby medyczne bowiem sprowadza się do Polski z Azji.
– Zdarza się, że polska firma ściąga np. strzykawki z Chin, sterylizuje je w Niemczech i dopiero sprzedaje w Polsce. Po wprowadzeniu zakazu wywozu (mamy teraz najbardziej restrykcyjne prawo antywywozowe na świecie), nie da się strzykawek w Niemczech wysterylizować, bo nie da się ich tam zawieźć – pisze na Facebooku Sławomir Mentzen.
Natomiast urzędnicy „nie mogą dojść do siebie na wieść, że ci wstrętni spekulanci nie chcą dokładać do interesu”.
– Jak to? Czemu nie ściągacie sprzętu? Co to znaczy, że na tym stracicie? Przecież państwo jest w potrzebie. Jak do jasnej cholery państwo jest w potrzebie, to niech płaci ceny rynkowe, a nie dziwi się, że ktoś nie chce z własnej kieszeni finansować państwu sprzętu. W skali budżetu NFZ byłyby to grosze, ale urzędnicy wolą troszkę zaoszczędzić doprowadzając do tego, że rękawiczki i inne podstawowe wyroby medyczne znikną ze szpitali – czytamy w poście.
Rozwiązanie proste, ale socjaliści go nie przełkną
Jak wskazuje Mentzen, w takiej sytuacji normalne państwo „zleciłoby prywatnym firmom ściągnięcie z całego świata tyle sprzętu medycznego, ile tylko jest możliwe i zapłaciłoby za to cenę rynkową”. Natomiast rząd III RP zadbał o to, by „firmy nie mogły zarobić, nawet kosztem braku możliwości zakupu sprzętu”.
– Dla tych ludzi ważniejsze jest to, aby prywaciarz nie zarobił niż to, aby szpital miał sprzęt. Czekają nas braki w podstawowym sprzęcie medycznym. Kto zostanie wtedy oskarżony przez władzę? Oczywiście przedsiębiorcy, którzy nie chcieli dopłacać do interesu – przewiduje Sławomir Mentzen.