Producenci żywności boją się koronawirusa. „To będzie pierwszy kluczowy sprawdzian”

Puste półki w Biedronce. Foto: Mikołaj Pisarski
REKLAMA

Koronawirus wystraszył Polaków, którzy na zapas wykupują żywność ze sklepów. Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz uspokaja, że nie ma obaw do paniki, żywności wystarczy.

Koronawirus wystraszył także producentów żywności. Jak twierdzi Janusz Rubas, prezes Hoop Polska, to już jest sytuacja, jakby zaczynała się wojna, czasy, jakich nigdy w historii nie mieliśmy.

Mam 300 osób na produkcji. Część już przestała przychodzić do pracy, ale to nie jest jeszcze liczba, która mogłaby nam przeszkadzać. Boimy się poniedziałku, kiedy szkoły staną już całkowicie. To będzie pierwszy kluczowy sprawdzian – mówi prezes Rubas.

REKLAMA

Firma produkuje napoje, jak Hoop Cola, syropy Paola czy Dr Max. Jest jednocześnie częścią Ustronianki, polskiego przedsiębiorstwa sprzedającego butelkowaną wodę. W produkty marek własnych zaopatruje dyskonty. Na ile ma zapasy?

W normalnych czasach nasze magazyny są w stanie zaopatrywać sklepy przez dwa tygodnie. Przy obecnym popycie w momencie zatrzymania produkcji to będzie tydzień – ocenia Janusz Rubas.

Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz zapewnia, że nie ma podstaw do paniki. Uspokajają także przedstawiciele sektora prywatnego, jak producent makaronów Lubella, papieru Velvet czy sieci Biedronka. Padają deklaracje, że nie ma planów zamykania sklepów, a wszystkie tego typu informacje to plotki.

Producenci informują, że pracują na pełnych mocach, są więc w stanie na bieżąco zaopatrywać sklepy.

Mogą się pojawiać drobne opóźnienia, ale w naszej firmie możliwości produkcyjne są w pełni wykorzystywane. Staramy się realizować wszystkie zamówienia – mówi Piotr Romańczuk, wiceprezes Lubelli.

Jak tłumaczy Artur Pielak z firmy Velvet Cart, firma ma zabezpieczone surowce do produkcji, dlatego produkty są na półkach sklepowych. Problemy mogłyby pojawić się dopiero wtedy, gdyby w centrum dystrybucyjnym czy danym zakładzie wystąpił przypadek koronawirusa.

Na razie problemów z zaopatrzeniem nie ma. Jeśli w jednym sklepie brakuje produktu, dostać go można w innym. Mimo zapewnień, Polacy szturmują sklepy. Kolejki ustawiają się nawet są nawet od 6 rano.

Źródło: money.pl

REKLAMA