
Sprzedaż konopi zalegalizowano w Kanadzie półtora roku temu w Kanadzie. W ciągu kilku miesięcy w całym kraju powstały tysiące sklepów. Koronawirus sprawił, że ostatnio ustawiały się przed nimi długie kolejki.
W niektórych stanach, takich jak Ontario i Alberta, sprzedaż wzrosła o ponad 80%. Najmniej w Kolumbii Brytyjskiej na zachodzie kraju, gdzie odnotowano tylko 20% wzrost.
Od momentu wprowadzenia pewnych restrykcji i modyfikacji zachowań społecznych sprzedaż przenosi się do internetu. Konsumenci obawiają się po prostu kolejek. 18 marca, jedna z głównych sieci handlujących marihuaną już postanowiła zamknąć swoje sklepy ze względów bezpieczeństwa. Można też spodziewać się podobnych kroków ze strony władz stanowych.
Konsekwencją jest natychmiastowe przeniesienie się tego handlu do internetu. Sprzedaż online podwoiła się tylko w ciągu ostatnich 48 godzin. „Hurtownicy” zapewniają, że nie ma ryzyka niedoboru.
Marihuana dołączyła w Kandzie do twaorów „pierwszej potrzeby” jak makarony, ryż, czy papier toaletowy. Według oficjalnych statystyk sprzed epidemii, każdego miesiąca dokonywano ok. 6 transakcji sprzedaży konopi dla „celów rekreacyjnych”.
Dochody państwa z tytułu podatków wyniosły w ub. roku równowartość 600 milionów euro. To jednak o dwa razy mniej, niż zakładano. Niektórzy uważają, że „legalny towar” to śmieci i alternatywny rynek narkotykowy ma się dalej dobrze.
'The legal stuff is garbage': why Canada's cannabis black market keeps thriving https://t.co/wpEAjwXRwO
— Occupy WSIB (@occupywsib) March 20, 2020
W 36 milionowej Kandzie odnotowano ponad 700 przypadków zarażonych osób, w tym żony premiera Justina Trudeau. 9 osób z powodu Covid19 zmarło.
Źródło: France Info