
Zaledwie kilka godzin przed ogłoszeniem nowych, ogromnych ograniczeń wolności obywatelskich minister Michał Dworczyk twierdził, że nie ma przesłanek, by przesunąć wybory. Jego zdaniem, „państwo funkcjonuje” normalnie w oparciu o zwykłe ustawy.
– Trzeba jeszcze raz powtórzyć, że kwestia daty wyborów nie jest kwestią czyjegoś przekonania takiego bądź innego. Tylko spełnienia konstytucyjnych przesłanek, które muszą być wypełnione, by wprowadzić stan nadzwyczajny. Mamy trzy stany nadzwyczajne […]: Stan klęski żywiołowej, stan wyjątkowy i stan wojenny – powiedział Michał Dworczyk.
– Każdy z nich wiąże się z ograniczeniem praw obywatelskich – zaznaczył Dworczyk, jakby już w tym momencie nie były poważnie ograniczone.
– Wtedy dopiero, gdy zostanie wprowadzony stan nadzwyczajny, mamy możliwość przesunięcia wyborów. A teraz – i to jest kluczowa informacja, trzeba jasno podkreślić – wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, któregokolwiek z tych trzech, nie jest kwestią uznaniową. Muszą być spełnione konkretne przesłanki. Ten przesłanki dzisiaj nie są spełnione – przekonywał.
– A co musi się wydarzyć, by te przesłanki zostały spełnione? Ile osób musi umrzeć i ile być zakażonych, jak długo musimy siedzieć w domach? – zapytała Kamila Biedrzycka.
– Państwo musi przestać funkcjonować w oparciu o normalne przepisy. Musi być uniemożliwione funkcjonowanie kraju w oparciu o te zarządzenia i ustawy, które na co dzień funkcjonują. My dzisiaj funkcjonujemy w oparciu […] o dwie zasadnicze ustawy. Pierwsza to ustawa z 2008 roku o zwalczaniu epidemii i chorób zakaźnych i druga tzw. specustawa przyjęta niedawno przez Sejm – odpowiedział.