
Grzegorz Braun w NCzasTV stwierdził, że stan wyjątkowy de facto został wprowadzony, choć formalnie go nie ogłoszono. Zwrócił również uwagę, że posłowie – biorąc pod uwagę decyzje rządu – są sprowadzani do roli „żyrantów i paprotek”.
Grzegorz Braun zwrócił uwagę, że zostali „wybawieni z obowiązku” pracy w Sejmie jako posłowie.
– To jest niekonstytucyjne zawieszać – to już nastąpiło – działanie Sejmu Rzeczypospolitej bez wprowadzania stanu nadzwyczajnego. Są różne kategorie tej wyjątkowości. Jeden może zarządzić prezydent, inne premier. Ale w tym rzecz, że oni nie chcą niczego zarządzać. Jakby zarządzili, stwierdziliby występowanie stanu nadzwyczajnego, który zawiesić musi obowiązujące prawo – w tym prawo i obowiązek posłów, żeby wykonywać swój mandat i kontrolować władzę wykonawczą – powiedział Braun.
Dodał, że przyczyny są dwie.
– To by otworzyło drogę do roszczeń. Nie tych żydowskich, tylko swojskich. Tzn. każdy mógłby dochodzić finansowego ekwiwalentu, rekompensaty kosztów. Albo też strat poniesionych na skutek takich a nie innych działań władzy i administracji – wyjaśnił poseł Konfederacji.
Druga przyczyna zaś to „niechęć do dźwignięcia odpowiedzialności za państwo”.
– To, co się dzieje w tych dniach, to jest zaostrzanie tego stanu wyjątkowego. Co prowadzi rzecz do kompletnego absurdu. Bo teraz ludzie mają nie wychodzić z domu, ale mają być gotowi w blokach startowych, żeby pójść na wybory albo do egzaminów maturalnych. To wszystko się jakoś urządzi – zauważył.
– Jednocześnie, równolegle, w Sejmie […] i na posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego prowadzona jest intensywna praca, działanie, poszukiwanie rozwiązania znalezienia sposobu, jak się tutaj odpowiedzialnością podzielić. By jej samemu nie dźwigać. Z kim? Na przykład z posłami na Sejm, którzy zostali zredukowani do roli figurantów, dekoracji, paprotek. Ale trzeba koniecznie – z punktu widzenia aktualnej władzy – żeby ci posłowie […] wystąpili w charakterze żyrantów tych nadzwyczajnych rozwiązań – stwierdził.