Czarne chmury nad Misiewiczem. Tym razem dobrał się do niego NIK. Ponad 600 tysięcy na wadliwe umowy i 60 tysięcy na paliwo

Bartłomiej Misiewicz. / fot, Twitter: donWasyl
Bartłomiej Misiewicz. / fot, Twitter: donWasyl
REKLAMA

Bartłomiej Misiewicz może mieć problemy, tym razem znacznie poważniejsze niż wyrzucenie z Prawa i Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Obrony Narodowej. Tym razem jego wydatkami z okresu prowadzenia gabinetu Antoniego Macierewicza zajęła się Najwyższa Izba Kontroli.

W wyniku kontroli NIK-u doszukano się szeregu nieprawidłowości, w wyniku których izba zakwestionowała aż 600 tys. złotych wydatków Bartłomieja Misiewicza.

REKLAMA

Przede wszystkim miało dojść do naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Chodzi o dwie umowy, które Misiewicz zawarł w 2016 roku na łączną kwotę ponad 650 tys. złotych.

Czytaj więcej: Komedia! Macierewicz wybił specjalny medal imienia Bartłomieja Misiewicza. Zobacz, na co idą pieniądze podatników

Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli także MON jako instytucja wykazuje nieprawidłowości w swoim funkcjonowaniu. Resort miał nie rozliczyć się z rządem USA za szkolenie pilotów samolotów.

W sierpniu czarne chmury zebrały się nad Bartłomiejem Misiewiczem, teraz jego działalność kwestionuje Najwyższa Izba Kontroli, wcześniej sam MON ujawnił, że na paliwo do samochodu Misiewicz wziął prawie 60 tys. złotych.

REKLAMA