
Bartłomiej Misiewicz może mieć problemy, tym razem znacznie poważniejsze niż wyrzucenie z Prawa i Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Obrony Narodowej. Tym razem jego wydatkami z okresu prowadzenia gabinetu Antoniego Macierewicza zajęła się Najwyższa Izba Kontroli.
W wyniku kontroli NIK-u doszukano się szeregu nieprawidłowości, w wyniku których izba zakwestionowała aż 600 tys. złotych wydatków Bartłomieja Misiewicza.
Przede wszystkim miało dojść do naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Chodzi o dwie umowy, które Misiewicz zawarł w 2016 roku na łączną kwotę ponad 650 tys. złotych.
Czytaj więcej: Komedia! Macierewicz wybił specjalny medal imienia Bartłomieja Misiewicza. Zobacz, na co idą pieniądze podatników
Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli także MON jako instytucja wykazuje nieprawidłowości w swoim funkcjonowaniu. Resort miał nie rozliczyć się z rządem USA za szkolenie pilotów samolotów.
W sierpniu czarne chmury zebrały się nad Bartłomiejem Misiewiczem, teraz jego działalność kwestionuje Najwyższa Izba Kontroli, wcześniej sam MON ujawnił, że na paliwo do samochodu Misiewicz wziął prawie 60 tys. złotych.